środa, 27 marca 2013

Rozdział 17

Z perspektywy Louisa

-Liam! Chodź tu!-Zawołałem w progu drzwi, trzymając Alice na rękach.
-Zaraz!-odkrzyknął z góry
-Natychmiast! To bardzo ważne-zacząłem się denerwować
-No już schodze-usłyszałem szumy dochodzące z góry. W moim polu widzenia pojawił się Payne.-Co...-bąknął, widząc, kogo mam w ramionach-Co jej się stało? Połóż ją na kanapie.
-Nie wiem. Widziałem, jak wpada na ulice, cala zaplakana. Zacząłem ją gonić. Złapałem ją od tyłu i się chyba przestraszyla. Zaczęła się wyrywać i uderzyła głową w ścianę. Zemdlała prawdopodobnie.-odpowiedzialem mu.
-Jest nieprzytomna. Nie wiesz, co jej się stało?-Zapytał, dotykając czola Alice.
-Nie, chociaż sam chciałbym wiedzieć.-Spojrzałem w stronę kuchni. Wychodził z niej Harry jedząc banana. Kanapa stała do niego tylem, tak więc nie mógł zobaczyć, kto na niej leży.
-Co tam macie?-spytal Styles, podchodząc bliżej. Gdy zauważył Alice, jego oczy szerzej sie otworzyły. Cupnął przy niej i przyglądał się jej w milczeniu.
-Powinniśmy zadzwonić po pogotowie-stwierdził Liam po dłuższym namyśle.
-Poczekajmy do jutra, może się obudzi-powiedział Harry, spuszczając głowę.
-To przynajmniej opatrzmy jej głowę-powiedziałem, widząc, jak krew spływa po jej twarzy.
-Pójdę po bandaże-Styles podniosł się z miejsca.
-Będe musiał też z nim pogadać-westchnął Liam. Wiedzieliśmy, że Harry coś czuje do Alice. Robił dobrą minę, gdy dowiedział się, że Dowson i Jason są parą. Na pewno teraz jest załamany. Sam nie chciałbym być na jego miejscu. Gdyby Eleanor teraz tu leżała, robiłbym wszystko, byleby się obudziła.
Styles zjawil się z apteczką. Trzymał głowę Alice, gdy Liam ją bandażował. Harry popatrzył się na mnie. W oczach miał łzy.
-Nie martw się-poruszałem ustami. Zrozumiał, bo upuścił głowę i pokiwał nią, na znak zrozumienia.
-Zadzwonimy po doktora Lorenza . On nam pomoże.-powiedział Liam, wyjmując telefon z kieszeni. Dr.Lorenz jest to nasz lekarz, który jeździ z nami podczas trasy. Jest bardzo dobrym lekarzem, więc za każdym razem, gdy mamy jakieś dolegliwości, dzwonimy do niego.
-Martwię się.-powiedział Styles.
-Zaraz lekarz przyjedzie. Harry, nie martw się. To silna dziewczyna. Nie wiemy do końca co się stało, że tak się przestraszyła Lou, ale na pewno nam opowie jak tylko odzyska przytomność.
-A gdyby Danielle była na miejscu Alice, też byłbyś tak spokojny?-loczek wybuchnął płaczem.
-Pewnie nie. Wiemy, że się o nią troszczysz i ona na pewno to docenia.-Liam poklepał go po ramieniu.
-Co ty wogóle o tym wiesz. Rozmawiałeś z nią o tym?-Harry wstał i poszedł do swojego pokoju. Czekaliśmy jakieś 15 minut, gdy usłyszeliśmy, że ktoś podjeżdza pod nasz dom.
-Pójdę otworzyć-powiedziałem. W momencie, gdy rozległo się pukania, ja otwarłem drzwi. Stał w nich dr.Lorenz-Dzień dobry-powiedziałem
-Dzień dobry. Gdzie pacjentka?-spytał doktor. On zawsze był konkretny i wolał przejść do sedna, niż owijać w bawełne. Harry zjawił się w pokoju.
-Hmm, to tylko chwilowa utrata przytomności.-stwierdził doktor, po usłyszeniu co się stało i stwierdzeniu diagnozy.-Nic tu po mnie. Jakby się zbudziła to przedzwońcie do mnie. Sprawdzę, czy z jej myśleniem jest wszystko ok, bo czasem jest tak, że ludzie nie myślą normalnie po takich urazach.-Doktor wstał i wyszedł.
-Może jej zmyjemy ten makijaż? Jest cała rozmazana.-powiedziałem.
-Ale czym-spytał Liam. Przypomniałem sobie, że jak Eleanor u nas nocowała, to zostawiła jakiś płyn, którym zmywała swój makijaż. Poszłem po ten kosmetyk. Wręczyłem go Liamowi
-Ty to zrób. Ja nie wiem, jak się tego używa.
Payne wziął płyn i zacząl zmywać z niej makijaż. Wyglądała o wiele ładniej bez rozmazanych oczu.
Usiedliśmy na kanapie, która się znajdowała naprzeciwko Alice i czekaliśmy na cud. Była godzina 00:00, tak więc robiłem się już senny. Liam już dawno poszedł do siebie, jednak ja wolałem zostać z Harrym, który chwiał sie do przodu i do tyłu, jakby miał nadpobudliwość. Oczy zaczęły się same zamykać i nie potrafiłem z tym walczyć.

Z perspektywy Harry'ego.

Wszyscy już spali, a ja dalej siedziałem na kanapie tępo wpatrując się w leżącą Alice. Chciałbym wiedzieć co się stało, zresztą, jak wszyscy. Wstałem i przyklęknąłem przy dziewczynie. Złapałem jej dłoń i zacząłem głaskać ją kciukiem. Chciało mi się spać, lecz wolałem wytrzymać i być przy niej, na wypadek, gdyby się obudziła. Drugą ręką pogłaskałem ją po policzku. Jej skóra była taka przyjemna w dotyku. Wyglądała jak anioł. Oszalałem na jej punkcie, lecz gdy dowiedziałem się, że jest z Jasonem, postanowiłem nie wchodzić im w paradę. Poszłem po koc, którym mógłbym ją przykryć. Otuliłem ją tym czerwonym materiałem i znów usiadłem przy kanapie trzymając jej dłoń w rękach. Poczułem lekki ucisk. Nie wiedziałem, czy to mi się tak zdaje, czy Alice odzyskuje przytomność.
-Alice?-spytałem cicho, jednak nie było żadnej odpowiedzi. Scisnąłem jej rękę, aby wiedziala, że jestem przy niej. Czekałem na jakąś reakcję. Jej powieki zaczęły drżeć. Zacząłem się uśmiechać. Głaskałem jej dłoń, aby czuła się bezpiecznie. Jeden uścisk dłoni, drugi i moje oczekiwanie dobiło sedna. Otworzyła oczy i spojrzała w moją stronę. Bałem się teraz tylko tego, że może mnie nie pamiętać po takim urazie.
-Harry-spytała, prawie niesłyszalnie
-Tak, jestem tu.-powiedziałem. Nie wiedziałem, co mam teraz robić.
-Gdzie ja jestem?-spytała, rozglądając się
-U nas, Lou widział, jak idziesz cała zapłakana, więc poszedł za tobą. Gonił Cię, a gdy cię złapał, zaczęłaś się wyrywać i uderzyłaś sie w głowę po czym zemdlałaś.
-Aha,-powiedziała. Zauważyłem, że po jej policzku spływa łza.-Ile byłam nieprzytomna?
-4 godziny-odpowiedziałem.
-Rodzice wiedzą, gdzie jestem? Mogą się o mnie martwić-zaczęło spływać po jej policzku coraz więcej łez.
-Tak, wiedzą. Alice, nie płacz. Powiesz mi, co się stało przed tym jak zemdlałaś.?-nie wiedzialem, czy pytanie było na miejscu, ponieważ dziewczyna, zaczęła płakać.
-Jason-chlipnęła-byłam pod jego domem zrobić mu niespodziankę, bo powiedziałam mu, że muszę nadrobić zaległości. Miałam zrobioną już połowę tego, co miałam w planach, więc postanowiłam pójść do niego. Gdy stałam pod jego domem zauważyłam, jak całuję się z jakąś dziewczyną.-chlipnęła ponownie-nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Szłam poprostu przed siebie i myślałam, że Lou to Jason. Dlatego tak się wyrywałam.
-Spokojnie-przytuliłem ją.-powinnaś odpoczywać. Dużo miałaś wrażeń jak na jeden dzień. Prześpij się.
-Nie będe spała, po tym, co zobaczyłam-wtuliła sie we mnie. Pozwoliłem jej się wypłakać.
-Ale powinnaś się położyć. Chodź, zaniose Cię do łóżka.-wstałem i wziałem ją na ręce.
-Kiedy ja nie chce...-zaczęła protestować.
-Proszę, zaufaj mi. Chociaż ten jeden jedyny raz.-postanowiłem ją zabrać na ręce, bo bałem się, że jak ona wstanie, to zemdleje. Wolałem nie kusić losu. Weszliśmy do mojego pokoju. Alice rozglądnęła się po pokoju.
-Mógłbyś czasem posprzątać-uśmiechnęła się blado. Położyłem ją na łóżku
-Dobranoc-powiedziałem i skierowałem się do drzwi.
-Harry-zawołała. Odwróciłem się.-Mógłbyś zostać dzisiaj ze mna? Nie chcę być sama-nie spodziewałem się tego, ale nie przepuszcze takiej okazji, by spędzić z nią chwilę, nie ważne jaką. Położyłem się obok niej. Poczułem, jak Alice znowu płacze.
-Nie załamuj się-otarłem jej policzki.
-Ale ja go naprawdę kochałam. Że on mi zrobił takie coś. Myślałam, że mogę mu ufać, że bedziemy tworzyć idealny związek, ale zawsze nic mi nie wychodzi. Może to ja jestem do bani.
-Nie, ty jesteś cudowna. Nawet nie mów, że jesteś do niczego.-przytuliła mnie.
-Cieszę się, że mam takiego przyjaciela, jak ty.
-Taak-powiedzialem z nadzieją, że kiedyś się to zmieni.

Z perspektywy Alice.

Gdy wstałam, przy mnie nie było nikogo. Leżałam sama w tym wielkim łóżku. Rozejrzałam się po pokoju. Pomieszczenie było utrzymane w czarno-bieli. Naprzeciwko mnie stały regały, na których stały nie tylko książki, ale również różne figurki i inne takie. Po lewej na stojaku stała gitara elektryczna oraz głośnik wzmacniający. Zaskoczyło mnie to, ponieważ zawsze myślałam, że to tylko Niall potrafi grać na gitarze, ale może to poprostu dla dekoracji.
Po prawej stało coś na kształt szafki nocnej, gdzie pod spodem były różne magazyny młodzieżowe. Naprzeciwko również stał wielki telewizor, który pewnie Harry ogląda przed pójściem spać. Na ścianach porozwieszane były różne plakaty różnych zespołów muzycznych. Po ukosem na prawo umieszczone były drzwi. Pewnie do garderoby, lub do prywatnej łazienki, lecz wolałam nie grzebać Stylesowi w pokoju.
Gdy się tak rozglądałam, do pokoju wszedł Harry, rozmawiając przez telefon. Gdy widział, że już nie śpię, powiedział do telefonu
-Mike, kończe. Zadzwonię do Ciebie później.-odłożył telefon na ten stolik nocny i usiadł obok mnie na łóżku.
-Jak się spało?-spytał patrząc mi prosto w oczy.
-Uhm, dobrze-powiedziałam bawiąc się palcami.
-Dobrze się czujesz?
-Nie do końca. Jeszcze boli mnie głowa, ale przejdzie.-przypomniałam sobie o wczorajszym zdarzeniu. Po moim policzku zaczęły spływać łzy.
-Oj, Alice. Najwidoczniej musiało tak być. Okazał się draniem i totalnym dupkiem, że przepuścił taką okazję bycia z taką dziewczyną jak ty. Nie płacz, pokaż mu, że jesteś silniejsza, niż myślał.
-Ale ja tak nie potrafie-wydyszałam, ze łzami w oczach, prawie niesłyszalnie.
-Wiem, ale chociaż spróbuj. Nie możesz mu dać satysfakcji z tego, że Cię zranił.-przytulił mnie i zaczął mnie głaskać po plecach. -Chociaż, jak się wypłaczesz to też będzie dobrze.-Odsunął mnie lekko od siebie.-ja ide zrobić Ci śniadanie. Tu masz toalete-Harry wskazał na drzwi, które mnie tak zastanawiały-i są tam w niej nowe ubrania, w ktore się ubierzesz, bo nie będziesz chodzić w brudnych ubraniach. Jakby były za małe to tu masz szafę-wskazał palcem na wielki plakat, za którym pewnie stał ten mebel- i możesz sobie wziąć jakieś moje ubrania-spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Dziękuję-lekko się usmiechnęłam
-Nie ma za co.-przyjaciołom się pomaga-powiedzial Harry i zniknął za drzwiami.
Poszłam do łazienki i zaczęłam się odświeżać. Wyglądałam jak upiór. Podpuchnięte i całe czerwone oczy. Spojrzałam na nowe ubrania. Na tych ubraniach była rownież kosmetyczka w której znajdowały się potrzebne przybory do zrobienia makeup'u.
-Kurczę, o wszystkim pomyśleli-pomyślałam.
Zaczęłam się myć. Wysuszyłam włosy i zaczęłam się ubierać. Wszystko pasowało, z wyjątkiem bluzki. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej pierwszą, lepszą bluzkę. Stanęłam przed lustrem. Jeszcze tylko makijaż. Pomalowałam się, zużyte ubrania złożyłam w kupkę i przyjrzałam się sobie jeszcze raz. Wyglądałam znośnie. Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Postanowiłam sprawdzić, czy przypadkiem mama nie dzwoniła. Gdy zobaczyłam tapetę, znów wybuchłam płaczem. Na wyświetlaczu było zdjęcie Jasona, który się uśmiechał. Ściągnęłam to zdjęcie z jego facebook'a, jednak teraz żałuję, że w ogóle postanowilam być z nim w związku. Do pokoju wszedł Harry z moim śniadaniem.
-O nie-powiedział, gdy zauważył, że w moich oczach znów są łzy. -Alice, co ja mam zrobić, żebyś zaczęła się uśmiechać
-Nic, przejdzie niedługo.-powiedziałam, ze spuszczoną głową.
-Przyniosłem Ci śniadanie. Naleśniki z serem. Mój specjał.-Harry podał mi tacę, na której znajdowało się śniadanie-Dzisiaj wieczorem wszyscy idziemy do klubu. Ty też idziesz-powiedział-nawet nie próbuj się wywijać.
-No okey-zgodziłam sie, choć wiedziałam, że w tym stanie nie dużo zdziałam.

6 komentarzy:

  1. suuper jak zawsze i taki opiekuńczy Harry :3
    czekam na rozwój wydarzeń ;)
    Pozdrawiam + czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej świetny!Jak zawsze ciekawy i wciągający ;) Fajnie że dotrzymałaś obietnicy i dodałaś przed Triduum,ciesze się. ;D Jeśli można wiedzieć to kiedy następna? ;>
    Pozdrawiam i życzę weny! ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany. Tak mi szkoda Alice. No trudno, może teraz będzie coś między nią, a Harrym? Oby. Bardzo im kibicuje i mam ogromną nadzieję, że będą razem. Widać, że Harry'emu bardzo na niej zależy. To dobrze. Czekam nn.
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń