sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 4

Weekend. Chyba każdy o tym marzy, gdy zaczyna się poniedziałek. Tradycyjnie jak w dni wolne wstałam o godzinie 11:00. Zeszłam na dół do kuchni przygotować sobie śniadanie/obiad. Otworzyłam lodówke. Mój wybór padł na łososia zapiekanego w cieście francuskim. Przygotowanie tego dania nie było trudne-trwało tylko jakąś godzinke. Po ugotowaniu, zaczęłam rozkoszować się tym smakiem. Niestety, ktoś mi przerwał tę cudowną degustację. Podeszłam do telefonu, z którego grała już muzyka, oznajmiająca, że ktoś do mnie dzwoni. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Mii.
-Siemka-powiedziałam z pełną jeszcze buzią. Wiem, że to nie kulturalne, ale nie zdążyłam przegryźć.
-Cześć, mała. Masz jakieś plany na dziś?
-W zasadzie, to chciałam iść na jakieś zakupy, bo moja szafa trochę schudła. Przeglądałam moje ubrania i połowę miałam za małą. Może chcesz iść ze mną?
-Z chęcią, bo ja właśnie nie mam co robić. Za ile mam po Ciebie być?
-No nie wiem. Za jakąś godzinke?
-Dobra, przyjade po Ciebie. To do zobaczenia.-Mia się rozłączyła.
Miałam godzine czasu, tak więc postanowiłam się przyszykować. Szybko posprzątałam po obiedzie i ruszyłam do swojego pokoju. Nie miałam zbyt dużego wyboru, bo jak już mowiłam, moja szafa świeci pustkami. Zresztą i tak nie interesuję sie modą , tylko chodzę w tym w czym mi wygodnie i tyle.
Niedługo po tym usłyszałam dźwięk klaksonu. Nie chcąc denerwować mojej przyjaciółki wrzuciłam szybko portfel do torebki i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz.
Przede mną stał samochód marki Audi, który zachwycał wyglądem. Wsiadłam do niego.
-Twój?-zapytałam z zachwytem.
-Tak, nowiusieńki. Mam zamiar go przerobić, żeby robił większe wow. To gdzie chcesz jechać?
-No, do jakiegoś centrum handlowego, nie wiem gdzie.
-Młodzieżowe centrum handlowe, pasuje?
-Może być.
Po jakiś 15 minutach wjechałyśmy na parking. Nie było zbyt dużo samochodów. Zaparkowałyśmy najbliżej wejścia. Wielkie zakupy czas zacząć.

Wróciłam do domu o godzinie 20:00. Było tam pełno znajomych z naszej szkoły. Natknęłam sie nawet na Liam'a. Był z jakąś dziewczyną. Pogadaliśmy chwilke. Mia nie chciała się wtrącać do rozmowy i stanęła obok czekając aż skończe. Potem spytała skąd go znam i opowiedziałam jej cała historię.

Niedziela minęła bardzo szybko. Poranna toaleta i tym podobne odrabianie lekcji, nauka, a potem oglądanie telewizji z rodzicami. Zagadnęłam ich również na temat prawa jazdy. Powiedzieli mi, że jeśli pójdę na nauki przed egzaminacyjne i kiedy znajdą się jakieś dodatkowe fundusze-bedę mogła ubiegać się o dokument umożliwiający jazdę.
I tak minął mi weekend.

W szkole jak zwykle nudno. Usiadłam na jednej z ławek czekając na koniec przerwy. W oddali widziałam idącego Liama ze swoimi dwoma kolegami, czyli Harrym i tym blondynem. Idą w moją stronę.
-Cześć Alice, jak tam po weekendzie?-spytał mnie Liam
-A jakoś tak przeleciało.-rzekłam patrząc prosto na mojego rozmówce. Nie chciałam spoglądać na jego towarzyszy, tym bardziej na lokatego.
-Chciałbym Cie poznać z moimi kolegami. To jest Niall-wskazał na tego blondyna
-Cześć, miło mi.- powiedział chłopak, z wielkim uśmiechem na twarzy, podając mi rękę.
-A ja jestem Alice, również mi miło-uśmiechnęłam się
-A ja jestem Harry-rzekł podając mi rękę.
-Alice-odpowiedziałam pośpiesznie ściskając jego dłoń.
-A czy to nie ty siedzisz przede mną na chemii?-Spytał się mnie Niall
-Tak, to ja. Spostrzegawczy jesteś-uśmiechnęłam się.
-Takiej ładnej dziewczyny nie trudno pominąć
-Eee, dziękuję za komplement-powiedziałam opuszczając wzrok
-ALICE, TU JESTEŚ- krzyknęła Mia podchodząc do mnie i do reszty.
-Przecież cały czas tu jestem.-odpowiedziałam spoglądając na moją przyjaciółkę.
-Cześć, jestem Liam, wcześniej nie mieliśmy okazji się poznać, a to Harry i Niall.-powiedział Liam wskazując kolejno na wypowiedziane osoby.
-Mia-powiedziała blondynka ściskając jego ręke-A gdzie reszta?-spytała
-Zabalowali za dużo i teraz cierpią w domu-zaśmiał się Harry.
-Mmm. Spoko. To jak, Alice. Idziesz na stołówke? - zwróciła się do mnie Mia.
-Chłopaki, ja już ide, spotkamy sie następnym razem.-powiedziałam patrząc na Nialla i Liama. Bałam się spojrzeć na Harry'ego. Wolałam go poniekąd unikać.
Gdy dotarłyśmy na stołówke usiadłam przy swoim stoliku.
-Co Ci wziąć?-Spytała się mnie Mia.
-A weź mi herbate, bo nie mam na nic dzisiaj ochoty.
Moja przyjaciółka odeszła w stronę kolejki, a ja jak zwykle przyglądałam się uczniom tej szkoły.
Zauważyłam pewien podział. Przy drzwiach wejściowych do jadalni siedzieli ludzie, którzy mieli nos wetknięty w książki, tak zwani kujony. Było ich aż całe dwa stoły. Po lewej siedziały osoby, dla których liczyło się piękno zewnętrzne człowieka, co świadczy o tym duża ilość make-up'u, włosów zafarbowanych na jasny blond (nie, żebym tu kogoś obrażała) i tipsy. Reszta stolików pozajmowana była przez przeciętne osoby, takie jak naprzykład ja. W niektórych miejscach wetknięte były osoby, różniące się wyglądem. Do takich osób zaliczyć można również moją przyjaciółke, lecz my już stworzyłyśmy nierozłączny duet. Wiem, że mogę na niej polegać i że to ona zawsze mnie będzie wspierać.
-Te kolejki mnie wykończą-powiedziała Mia, padając na krzesło przy naszym stoliku.
-Następnym razem ja tam sobie postoje.- powiedziałam z dumą.
-Czyżbyś chciała spróbować w końcu tego jedzenia tutaj?
-Narazie nie, ale moge coś dla ciebie zabrać.
Rozmawiałam z Mią, śmiejąc się co drugie słowo. Gdy upijałam łyk herbaty podszedł Liam ze swoją "ekipą" w nie pełnym składzie.
-Możemy się dosiąść?-spytał Niall
-Jak nalegacie-rzekła Mia z obojętnością.
Ja spuściłam wzrok patrząc na mój kubek z herbatą. Czułam na sobie czyjś wzrok.  Podniosłam wzrok-Harry. No jasne. Znowu wlepiłam swoje spojrzenie na napój, lecz nie miałam już ochoty go dokańczać.
Siedziałam cicho, gdy reszta rozmawiała. Chłopaki śmiali się w najlepsze, a Mia tylko czasem coś odburknęła. Chyba nie za bardzo jej przypadli do gustu.
W związku z tym, że za chwile mam biologie, postanowiłam sobie powtórzyć na kartkówke, która ma się odbyć. Odłożyłam kubek i wyjęłam książki. Zaczęłam sobie odświeżać wiadomości.
-Ona nie robi kartkówek-powiedział Harry.
-Mimo wszystko, wole sobie powtórzyć-powiedziałam do niego, nie podnosząc swojego wzroku.
Ciągle czułam na sobie jego wzrok. Modliłam się, aby w końcu zadzwonił dzwonek, który przerwałby tę niezręczną dla mnie sytuację. Przyzwyczajona jestem, że mnie unikają, a tu cała uwaga skupia się na mnie. Moje modły zostały wysłuchane. Wstałam ze swojego miejsca, pośpiesznie wrzucając książki do torby i kierowałam się w stronę wyjścia ze stołówki.
-Spotkamy się na następnej przerwie?-spytali się chłopcy.
-No, jasne-rzuciłam przez ramię. Dołączyła do mnie Mia.
-Chyba nie masz ochoty na kolejne spotkanie z nimi-powiedziała moja przyjaciółka.
-Wole stąd zwiać niż znowu być w takiej niezręcznej sytuacji.
-Dobra, po dzwonku stój przy moim samochodzie. Zmywamy się.
Weszłam do sali. Zajęłam swoje miejsce. Na biologii siedzę obok Monik. Nosi okulary i co chwile wydmuchuje nos. Po 2 minutach weszła nauczycielka, a ja zaczęłam odliczać do końca lekcji.

Dzwonek. Jak strzała wyleciałam z sali biologicznej. Aby uniknąć spotkania z chłopcami wolałam iść szybko, nie zwracając na nikogo uwagi. Gdy dotarłam do auta, Mia już w nim siedziała.
-To której ty wyszłaś jak już tu siedzisz?-Spytałam od razu po otwarciu drzwi.
-Wcisnęłam kit, że źle się czuję i musze iść do pielęgniarki. Harry się cały czas na ciebie gapił na stołówce.
-Wiem. Niezręcznie troche.
-Podoba Ci się?
-Nie-odpowiedziałam
-Napewno? To, że znamy się zaledwie 2,3 tygodnie, nie oznacza, że jestem glupia. No mów co z nim.
-Jest przystojny, ma ładne włosy, ale to nie oznacza, że mi się podoba. Nie wiem jaki on jest, więc nie chce się angażować. A Tobie się ktoś podoba?
Mia spoglądała na drogę. Gdy spytałam ją o to, zacisnęła mocniej ręce na kierownicy.
-Nie-powiedziała po chwili zastanowienia. Cóż... Jak będzie chciała, to mi powie o co chodzi.
A co do sprawy z Harrym... Na niego "leci" pół szkoły, więc nie wydaje mi się, żeby on mógl coś do mnie czuć, tym bardziej, że dopiero dzisiaj ze sobą rozmawialiśmy, jeśli mogę to tak nazwać.

___________________
Joł Joł ;D Jeśli chcecie rozdział wcześniej to musi być 12 komentarzy pod postem, od różnych osób :D
Takie pytanka do was:
1)Jak wam się podoba te opowiadanie?
2)Jak myślicie, kto się podoba Mii?
3)Dobry pomysł z gifami?
Zapraszam do komentowania. :)

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 3

-To co, umawiamy się pod twoją szafką?-Zapytała mnie Mia
-Mhm, okej. Tylko bądź troche przed dzwonkiem, bo nie chce sama stać.
-Dobra, postaram się. Do jutra, mała
Odłożyłam słuchawkę. Moja już powiedzmy przyjaciółka odprowadziła mnie dziś do domu. Kazała sobie obiecać, że kiedyś przyjdę do niej
Położyłam się do łóżka. Zastanawiałam się co spotka mnie jutro. Może w końcu zawre z kimś jeszcze znajomość. Zobaczymy

Następnego dnia, przed rozpoczęciem lekcji.

Stałam pod szafkami... Oczywiście na Mię nie ma co polegać. Za 5 minut zaczynają się lekcje, a jej dalej nie ma.
-Cześć, ty jesteś ta nowa?
Odwróciłam się . Stanęłam przed dwoma brunetkami ubranymi prawie identycznie. W ich wypadku "prawie" nie robiło żadnej róznicy. Tylko buty były innego koloru. Nawet makijaż miały ten sam.
-Tak, to ja.-odpowiedziałam niechętnie
-Słuchaj.. Zauważyłyśmy, że nie ubierasz sie modnie, tak jak my. Damy Ci propozycje. Załatwisz nam Zayn'a a my Ci pomożemy sie dobrze ubierać.
-Eee, nie dzięki. To, że wy się ośmieszacie tym jak wyglądacie to nie znaczy, że ja mam brać z was przykład. Nie bawię się w swatanie ludzi. Boisz sie zagadać do jakiegoś chłopaka? Gratuluje.-Najwidoczniej zdenerwowałam ją tym, ponieważ się odwróciła, pociągnęła swoją psiapsiółkę za ramię i sie oddaliła. Nie wiedziałam, że takie puste lalunie się tak szybko bulwersują. Spojrzałam na zegarek 7:59 . Mia się nie zjawiła. Postanowiłam skierować się już w stronę sali, w której miałam historie. Idąc korytarzem zauważyłam nikogo innego jak Harry'ego z przyjaciółmi. Nieuniknione było, że musiałam przejść obok nich, dlatego przyspieszyłam i ich ominęłam. Spojrzałam za siebie. Nie zauważyli mniem, ponieważ zawzięcie o czymś dyskutowali. Teraz bez żadnych przeszkod, szłam przed siebie, na spotkanie z kolejnym nie lubianym przeze mnie przedmiotem.

Po lekcjach.


Zmęczona padłam na kanapę. Mia się nie zjawiła w szkole. Napisałam jej sms'a dlaczego jej nie było, ale do tej pory nie dostałam odpowiedzi. Postanowiłam uciąć sobie drzemkę, gdyż następnego dnia nie miałam żadnego zadania domowego, ani żadnej nauki.

Obudził mnie dźwięk sms'a. "Wybacz, wczoraj troche za dużo wypiłam i dzisiaj jestem nie do życia. M " Troche to było do niej podobne. Zaczynam się do niej przyzwyczajać, że jest taka rozrywkowa.
Zbliża się koniec tygodnia, weekend. Postanowiłam, że wybiorę się na zakupy. Jak mi się uda, przekonam Mię, żeby poszła ze mną. Każda pomoc się przyda.
Wybiła godzina 21:00
-Kurcze, jak ten czas szybko leci-pomyślałam. Usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Rodzice. Wyszłam im naprzeciw, aby ich powitać.
-Nie uwierzysz. Dostaliśmy premię, możemy wyremontować twoj pokój-powiedziała mama.
-Nie potrzebuję nowego pokoju. Niedawno co dostałam. Może czas zadbać o siebie, mamo? A ty tato to co-zwróciłam się do mojego ojca-Nie zaprosisz swojej żony na kolację? W małżeństwie czasem wypada pójść gdziekolwiek tylko we dwoje.-powiedziałam poważnie, na co tata i mama zaczęli swoją wymiane zdań
-Dobrze, tak więc Anno, czy zechciałabyś ze mną wyjść w sobote wieczorem?
-Ależ oczywiście. A gdzie pójdziemy?
-A to już zostaw w moim interesie. - Tata znacząco się uśmiechnął.
Byłam szczęśliwa, że oni tak bardzo się kochają. Też kiedyś chce mieć tak udane małżeństwo jak oni, jednak póki co to są moje skryte marzenia. Nie wiadomo co się wydarzy. Postanowiłam położyć się do łóżka. Pożegnałam się z rodzicami i ruszyłam do swojego pokoju.


Piątek.

Już jutro zaczyna się weekend. Cofnij. Już dziś zaczyna się weekend. Żeby wynagrodzić mi tą ostatnią nieobecność, Mia przyszła po mnie z kubkiem kawy na dzień dobry. Jakoś tak nie lubię tego czarnego napoju, ale są takie dni, kiedy nim nie pogardze. Poruszałyśmy się powoli, nigdzie się nie śpiesząc. Do szkoły trafiłyśmy 5 minut przed dzwonkiem, tak więc biegiem musiałam iść w stronę szafki wyjąć potrzebne książki. W tym całym pośpiechu wpadłam na kogoś.
-Przepraszam-bąknełam
-Nie, to ja przepraszam, to moja wina, zamyśliłem się.-spojrzałam w górę. Przede mną stał ten kolega Harry'ego. Ten, ze znamieniem na szyi. - Jestem Liam Payne. Mam nadzieję, że mi wybaczysz
-Oczywiście, że ci wybacze. Ja jestem Alice Dowson. Uścisnęłam jego wyciągniętą rękę w moją stronę.
-Nigdy wcześniej Cię tu nie widziałem. Jesteś tu nowa, czy poprostu nieuważnie się rozglądałem po stołówce?
-Nie nie. Przeprowadziłam się tu jakiś tydzień temu. Tak więc wszystko ok z twoją spostrzegawczością. - lekko się uśmiechnęłam - Przepraszam, muszę iść. Zaraz się spóźnię na lekcje, a jeszcze muszę iść do szafki po książki.
-Spokojnie, odprowadze Cię.
-Naprawde nie musisz
-Ależ to dla mnie będzie czysta przyjemnośc.
Gdy tak szliśmy pełno spojrzeń było skierowanych w naszą stronę. Liam wypytywał mnie o to na jakiej ulicy mieszkam, gdzie pracują moi rodzice i te inne pierdoły. Jako, że moj nowo poznany kolega należy do piątki nieziemsko przystojnych chłopaków, ominęliśmy również jego paczke. Cała czwórka uśmiechała się pogodnie. Podsłuchałam, że opowiadają sobie kawały, na co reszta pęka ze śmiechu. Gdy Liam mnie odprowadził podziękowałam mu grzecznie i zajęłam swoje miejsce w klasie. "Zaczyna się dobry dzień."-pomyślałam.
Po lekcji jaka nastąpiła ruszyłam do szafki. W tym całym pośpiechu wzięłam tylko książki na dwie lekcje, a reszte musiałam sobie niejako dołożyć.
Gdy zamknęłam szafkę, zobaczyłam, że w moją strone zbliża się HARRY. Nie wiedziałam co zrobić. Kurcze, jak z nim gadać. Jeśli będe udawać że go nie zauważyłam to może się nie pogniewa. Nagle ktoś mnie pociągniągnął do tyłu, odwróciłam głowe i spojrzałam na mego poniekąd wybawce. Mia... "Dziękuje. "- pomyślałam.
-Słuchaj, mała. Nie chce mi się dłużej siedzieć w tej szkole. Może pójdziemy do mnie? Wiem, że wolałabyś zostać, ale ja nie mam najmniejszej ochoty..-Moja przyjaciółka spojrzała za mnie.-tak poza tym, nie wiem czy wiesz ale ten w lokach do nas idzie.
O nie, nie moge dopuscic do rozmowy, kiedy nie jestem na to gotowa. Pociągnęłam Mię za rękę i wybiegłam ze szkoły.
-No no, nie wiedziałam, że tak szybko potrafisz rozważyć wagary. Widze, że czasem zdarza ci sie opuścić jakieś lekcje.-zaśmiała się moja przyjaciółka
-W poprzedniej szkole urywałam się z wychowania fizycznego. Głupie wymówki, że jestem niedysponowana.
-Aa, najprostszy wykręt. Muszę Cie nauczyć jak zwiewać z lekcji. Tak jak obiecałam idziemy do mnie.
Dom Mii nie wyglądał, żeby mieszkała w nim jakaś przeciętna rodzina. Musiała mieć dużo pieniędzy. Może akurat u nich się sprawdza fakt, że pieniądze rosną na drzewach. To była poprostu willa. Wyglądało to jakby jakaś gwiazda Hollywood postanowiła tutaj zamieszkać
-Wow, jaki piękny dom
-Dzięki
-Skąd wy macie na to pieniądze?
-Tata jest bardzo dobrym prawnikiem a mama jest projektantem wnętrz. Do budowy domu dołożyli się jeszcze dziadkowie, ktorzy mają dobrze sprawującą firmę.
Kurcze, fajnie. Też bym tak chciała, żeby moim rodzicom się tak powodziło. Weszłyśmy do domu. Myślałam, że padne z wrażenia. Stałam właśnie w najlepszym salonie jaki kiedykolwiek widziałam. Pokój urządzony był na biało, nawet meble były białe. Na ścianie wisiał wielki telewizor, a obok niego głośniki. W ścianie odgradzającej salon mieścił się kominek, który można było oglądać z trzech stron. Dalej była kuchnia, ale opiszę ją kiedy indziej, jak tylko sprawdze w słowniku synonimy słowa "Wspaniale". Po drugiej stronie salonu stały schody, które, jak to powiedziała mi Mia, prowadzą do jej pokoju, sypialni rodziców, łazienki i kilka pokoi, które nie mają swojego własnego użytku.
Weszłam schodami na górę. Moja przyjaciółka otwarła ostatnie drzwi. Pokój utrzymany był w kolorach białego i różnych odcieni brązu. Pośrodku stało łóżko. Na nim leżał rozrzucony koc i poduszki ułożone w nieładzie. Obok stała szafka nocna, na ktorej stała toaletka i coś jeszcze. Naprzeciwko stała biała pufa, a na niej rzucony był płaszcz i torebka, w której Mia dzisiaj była. W ścianie wbudowana była szafa, która nie oddawała takiego wrażenia, ponieważ zakryta była lustrami. To pewnie jej pokój. Przecież sypialni rodziców by mi nie pokazywała.
Chciałam poznać również ręszte domu, choć i tak zaprze mi dech w piersiach. Zazdrościłam jej tego wszystkiego. Pewnie mogła wydawać pieniądze na wszystko co chciała, ale nie mam co narzekać. U mnie też nie jest najgorzej. Inni nie mają co jeść, tak więc ciesze sie z tego co mam.
-Poczęstujesz się czymś? Kawa, herbata, piwo, wino, chipsy, pizza, czy jeszcze co innego-zaproponowała mi przyjaciółka.
-Jak masz to ja poprosze sok.
-Nie ma sprawy, usiądź wygodnie, a ja Ci przyniose.
Wykonałam jej polecenie. Mimo, że Mia sprawia wrażenie groźnej dziewczyny, tak naprawde jest bardzo miła. Ona tak jakby stworzyła sobie pewną tarczę. Dla innych jest agresywna, ale przy bliższym poznaniu okazuje sie naprawde sympatyczna. Tak poza marginesem. Łóżko ma bardzo wygodne.
-Już jestem-powiedział moj gospodarz wręczając mi szklankę napoju
-Dlaczego taka jesteś? - zaczełam
-Co masz na myśli?
-Dlaczego jesteś agresywna, jak prawda jest zupelnie inna. W szkole pokazujesz, że można się Ciebie bać, a teraz sprawujesz sie w roli uprzejmej gospodyni.
-Ludzie są bardzo różni. Nie wiadomo na kogo trafisz. Warto najpierw pokazać mu, że z tobą nie ma żartów, dopiero później dać mu do zrozumienia, że to były tylko pozory.
-Przecież ty już znasz praktycznie całą szkołe, więc nie wiem dlaczego ciągle trzymasz ludzi z dystansem.
-A czy wszystkim możesz zaufać? Przecież każdy chce zrobić najpierw dobre wrażenie. Najpierw ktoś ci mówi, jaka to super nie jesteś, a potem dowiadujesz się o sobie różnych rzeczy.
-Ale jak ja przyszłam do szkoły i do mnie podeszłaś to nie powiedziałaś mi " E ty, jak nie mi nie ustąpisz to spotkasz się z moją pięścią"
-Bo ty jesteś inna. Najczęściej te takie paniusie przysiadają się do jakiejś grupki i zaczynają swoją akcje "Jestem taka zajebista". Ty tak nie robiłaś. Rozglądałaś się po wszystkich, a jak do Ciebie zagadałam, to poprostu unikałaś jakiego kolwiek kontaktu. Od razu przypadłaś mi do gustu jak Cię tylko zobaczyłam.
Uśmiechnęłam się. W końcu ktoś mnie polubił za to, jaka jestem. Byłam odrzucana ze względu na to, że nie mam żadnego statusu w szkole ani kieszeni wypchanych pieniędzmi.

Zaczynało się ściemniać. Pożegnałam Mię i udałam się w kierunku domu. Gdy wróciłam do domu nikogo w nim nie było. Gdy zrobiłam już wszystko co miałam, położyłam się do łóżka i zastanawiałąm jak będe rozmawiać z Harrym. Zaczęłam się przygotowywać "Hej, jestem Alice" a co jeśli spyta, dlaczego się na niego tak długo patrzyłam? Co ja odpowiem... Może "Ostatnio dosyć często się zamyślam i patrzę w jeden punkt. Najwidoczniej ty się nim stałeś, dlatego tak długo Cię obserwowałam. Wybacz, jeśli mogło Cię to w jakikolwiek sposób urazić." Tak. To było dobre. Powtórzyłam jeszcze kilka razy swoje regułki, jednak po jakimś czasie usnęłam.

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 2

To już drugi dzień w Dorset School. Poznałam tylko Mię i ona jako pierwsza i jedyna przypadła mi do gustu. Rozmawiałyśmy wczoraj praktycznie cały dzień. Dowiedziałam się, że uwielbia chodzić na imprezy i byłaby zachwycona, gdybym jej towarzyszyła. Moje lekcje zaczynały się o godzinie 8.00 (zresztą jak w całym tygodniu). Dzisiaj rozpoczynałam chemią. Mimo, iż lubię posiedzieć nad książkami, to przedmioty ścisłe nie są moją mocną stroną.
Umówiłam się z Mią, która miała przyjść po mnie o godzinie 7:30. Moja nowo poznana towarzyszka mieszka tylko kilka ulic dalej. Nie wiem dokładnie gdzie znajduje się jej dom, ponieważ mieszkam tu dopiero od kilku dni. Póki co, wiem tylko gdzie jest sklep spożywczy, piekarnia, szkoła i oczywiście mój dom.
Gdy tak szłyśmy Mia wyciągnęła z kieszeni papierosa, podpaliła go i się zaciągnęła.
-Palisz?-zapytałam zdziwiona. No tak.. Mogłam się tego po niej spodziewać.
-Rzadko, nawet bardzo.
Wolałam to przemilczeć. Nie chciałam wyjść na jakąś mądralińską i dawać jej wykłady o tym jak to nikotyna jest niezdrowa dla całego organizmu, głównie dla płuc. Zamyśłiłam się nawet nie zauważyłam , jak szybko doszłyśmy pod budynek szkoły
-Halo, Alice, ocknij się!-Krzyknęła na mnie Mia.
-Co? Przepraszam, zamyśliłam się.
-Chciałam wiedzieć czy sobie poradzisz. Ja zaczynam wf-em, a sala chemiczna jest troche dalej. Może Cie odprowadzić?
-Nie, nie ma sprawy. Poradzę sobie.
-A wiesz gdzie masz szafke?
-Myślę, że dam radę trafić.
I tak zostałam sama. Weszłam do szkoły. Kurcze. Teraz w prawo czy w lewo...
Nie pamiętam... Hmm. Jestem leworęczna to pójdę w prawo. Poszłam kawałek dalej i okazało się, że to był dobry strzał. Szafka stała niedaleko. Otworzyłam ją i wyjęłam książki potrzebne na cały dzisiejszy dzień. W oddali słyszałam czyjeś śmiechy.
-Z czego się tak śmieją... Chyba nie mają czego powtarzać. - pomyślałam. Musiałam nadgoniać materiał, ponieważ w poprzedniej szkole byliśmy mocno do tyłu. Gdy wyjrzałam zza szafki ujrzałam tego chłopaka, którego widziałam wczoraj na stołówce. Jak on to miał na imie. Yyyy. Henrey? Harry? Tak, to Harry. Stał z jakimiś czterema chłopakami. To pewnie Ci, do których dziewczyny tak zalatują. Postanowiłam im się bardziej przyjrzeć.
Jeden był bardzo wytatuowany. Jak on będzie później na starość wyglądał, to ja nie wiem. Może to będzie jakiś rozrywkowy dziadziuś.
Drugi dosyć spokojny. Jego znakiem rozpoznawczym był pieprzyk na szyi. Wydawał się miły. Cóż.. Może uda mi się ich poznać w późniejszym czasie.
Następny. Brunet, uśmiech, który nie schodził z twarzy, ręce w kieszeni i buty BEZ SKARPETEK? Jeny, pewnie jak ściągnie buty to czuć go w całym domu.
Kolejny raz się zamyśliłam, tak, że nie zwróciłam uwagi na to co dzieje się wokół mnie.
Ostatni pod ostrzałem był wysoki blondyn. Nie miałam mu nic do zarzucenia. Powiedział coś, a reszta już płakała ze śmiechu. No no. Ciekawa grupka.
Przez to, że byłam tak bardzo zamyślona, nie myślałam już o tym, że moja kryjówka przestała być taka niewidoczna. Kiedy jeszcze raz zerknęłam w strone 5 bogów zobaczyłam, że ten cały Harry uśmiechnął się na mój widok. Speszona ukryłam głowę w szafce. Przez szparki widziałam, jak mówi coś swoim znajomym, a oni znacząco popatrzeli w moją stronę . Na szczęście zadzwonił dzwonek. Z hukiem zamknęłam szafkę i pobiegłam w stronę sali w której miałam lekcji. Stanełam w progu. W sali już czekała jakaś nauczycielka.
-Chyba jesteś tu nowa. Nigdy wcześniej Cię nie widziałam. Nazywam się Isabella Mirod i będę twoją nauczycielką jezyka angielskiego. Usiądź na swoim miejscu.- W tym momencie moje źrenice rozszerzyły się jeszcze bardziej.
-Przepraszam, ja mam teraz chemie i z tego co widać to się zgubiłam. Jestem tu nowa, tak jak pani to zasugerowała, lecz jeszcze nie znam dokładnie tej szkoły.- rzekłam przerażona. Nauczycielka tylko sie na mnie spojrzała i wskazała w którą stroną mam iść. Gdy doszłam pod odpowiednią salę zapukałam do drzwi. Zajrzałam do środka i zerknęłam na wygląd sali. Pełno szkła i innych przyborów służących do eksperymentów. Tak, z pewnością dobrze trafiłam.
-Przepraszam za spóźnienie, ale pomyliłam sale. -powiedziałam speszona
-Tak, to pewnie ty jesteś Alice Dowson. Dobrze dobrze. Na imię mam Ben Huston i jak pewnie wiesz, uczę chemii. Proszę Cie, usiądź obok Stefanie.- rzekł nauczyciel spoglądając na mnie spod swoich okularów.
Ruszyłam w stronę pustego miejsca, obok którego siedziała zapewne.. nie zapewne... na pewno moja towarzyszka tej jakże nudnej lekcji. Zobaczyłam, że będe siedzieć przed tym blondynem, który stał z tym Harrym. Nie za bardzo ucieszyła mnie ta wiadomość, ponieważ on wtedy też stał na korytarzu i spoglądał w moją stronę, gdzie ja stałam i patrzyłam się na nich jak idiotka.
Usiadłam grzecznie na swoim miejscu i nie pozostało mi nic innego jak odliczać do końca lekcji.


Przed przerwą, na lekcji języka angielskiego Mia napisała mi wiadomość, że spotkamy się na lunchu. Będziemy siedzieć przy tym stoliku, przy którym się spotkałysmy. Jak już mówiłam... To nasze miejsce.

Gdy zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec języka angielskiego, spakowałam rzeczy do torby i skierowałam się w stronę stołówki. Usiadłam przy stole, wyjęłam jabłko z torby i zaczęłam je w rękach obracać. Jeszcze nic nie zamówiłam w naszej szkolnej jadalni. Nie wiem, jakie konserwanty tam dodają, ale połowa chłopaków to same tłuściochy. Może za dużo w fast food'ach siedzieli. Wolę nie wnikać. Zresztą, lepiej patrzeć na samego siebie.
-Co jest mała, stało się coś? Coś nie emanujesz tą energią co wczoraj.-powiedziała Mia dosiadając się do mnie.
-Poprostu zastanawiałam się, czy przypadkiem kucharki nie dodają dodatkowych tłuszczów. Przyjrzyj się tamtej grupce osób-wskazałam głową na 7 chłopców, którzy mieli jeden palec wielkości moich dwóch
-Tak na nich podziałała tutejsza kuchnia, czy poprostu tracą głowę w Mc Donaldach i innych takich? - zapytałam z nutką ironii w głosie. Mia się zaśmiała
- Też tu codziennie jem lunch i jakoś nie narzekam na swoją wagę.
-Ale ty chodzisz na imprezy. Tańcząc poniekąd spalasz to co zjadłaś
-Ale nie chodze codziennie. Daj spokój. Aż taka przebojowa nie jestem.
-Może faktycznie masz racje.
-To co? idziesz po coś?
-Nie, pójdę jutro.
-Jak tam sobie chcesz, ale uprzedzam Cię, że mają tutaj wyborne paluszki rybne.
Uśmiechnęłam się. Chcąc, nie chcąc kiedyś będę musiała coś zjeść na ciepło. W końcu jabłko to nie najlepszy obiad. Postanowiłam porozglądać się po stołówce. Nic tylko pełno tapet. Dało by się nimi szkołe odnowić. Mój wzrok powędrował dalej. Pech chciał, abym spojrzała w stronę Harry'ego i jego przyjaciół. Lokaty patrzał w moją stronę, a gdy nasze oczy się spotkały, uśmiechnął się pogodnie. Miałam ochotę odwzajemnić ten miły gest, ale podświadomość kazała mi odwrocić głowe, tak też zrobiłam. Może się wcale nie uśmiechał tylko zaczynał się śmiać, że znowu przyłapał mnie na tym, że zerkam w ich strone.
-Alice, odprowadze Cie. Przy okazji zobaczysz mój dom
-Dobrze, Mia. Kończę za godzinę
-Będę czekać.

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 1

To dzisiaj. Pierwszy dzień w mojej nowej szkole. Tydzień temu przeprowadziłam się do Londynu wraz z rodzicami. Dostali lepsze oferty pracy, z czego się ogromnie cieszę. Mieszkamy teraz w dużym domu, nie tak jak wcześniej - w jakimś starym mieszkaniu w bloku, gdzie na klatce schodowej śpią ludzie z marginesu społeczeństwa. Mam nadzieję, że szybko odnajdę się w nowej szkole gdzie czekają mnie nowe znajomości, imprezy i wiele innych.
-Alice, wychodź z domu. Autobus nie będzie na ciebie czekał. - zawołała mama z kuchni. Zawsze tak mówiła... Uważała, że bez niej nie dałabym sobie rady. Dla niej cudem było to, że w poprzedniej szkole byłam zawsze przed dzwonkiem.


Autobus miałam za 15 minut, tak więc żeby nie stresować mamy poszłam na przystanek. Gdy tak czekałam na mój transport zastanawiałam się jak zacząć z kimkolwiek rozmowę w szkole. "Cześć, jestem tu nowa" niee, to takie amatorskie. "Siema' jestem Alice" - no, to już było bardziej normalne.

W oddali widziałam już nadjeżdżający autobus. "Witaj w nowej szkole' Alice"

Kilka godzin później-przerwa na lunch.

Usiadłam w pustym stoliku pod ścianą. Stąd miałam widok na wszystkich w stołówce. Gdyby tak dłużej się przyglądać, można przyznać, że znajduje się tu więcej "pustych" osób, (którym na pewno grozi nie więcej niż 2+) niż tych normalnych. W pewnym momencie zauważyłam, że w moim kierunku zbliża się blondynka, która się przyjemnie uśmiechała, mimo jej groźnego wyglądu.
-Cześć, jestem Mia Craven. Wiem, że jesteś tu nowa i pewnie nie potrafisz się odnaleźć. Może chciałabyś, abym pomogła ci się tutaj zaklimatyzować, bo lekko pewnie nie masz-powiedziała
-Chętnie. Ja jestem Alice, miło mi

-Tak mnie ciekawi... Co się stało, że się tutaj znalazłaś? Wiesz... nowe półrocze minęło, a to nietypowe, aby w połowie semestru przychodził ktoś nowy.
-Rodzice dostali nową pracę. Lepsze warunki, więc zgodzili się bez zbędnych rozmów.
-Oh. Cóż... nie chcę, żebyś wzięła mnie za jakąś pustą lalunie co płacze jak złamie paznokieć, ale mam nadzieję, że będziemy się przyjaźnić. Zawsze chciałam, żeby moja przyjaciółka wyglądała jak ty.
-Dziękuję za komplement, ale muszę Cię ostrzec, że czasem nie jestem za miła.
-Myślę, że dam radę. Też nie mam łatwego charakteru.   Zazwyczaj nikt przy tym stoliku nie siada. Nawet jak wszystkie miejsca są zajęte, ten stolik zawsze jest pusty.

-Ciekawe dlaczego..
-Krążą różne historie.
Gdy tak się rozglądałam po stołówce, stwierdziłam, że
to co mówiła Mia było szczerą prawdą. Stoliki były tak pełne, że aż się wylewało, a gdyby nie ja to teraz ten stolik stałby pusty. To chyba będzie moje miejsce spędzania przerwy na lunch. Przynajmniej nie będę musiała się bić o miejsce. W pewnym momencie zauważyłam przystojnego bruneta z burzą loków. Przechodził obok naszego stolika. Gdy na nas spojrzał, lekko się uśmiechnął. Jego uśmiech był nieziemski. Gdy straciłam go z oczu spytałam się Mii
-Ey, wiesz może kto to był?
-To Harry. Nigdy z nim nie rozmawiałam, bo zawsze chodzi ze swoimi przyjaciółmi. Cała ich paczka jest obiektem westchnień wszystkich dziewcząt w tej szkole. Nie wiem co one w nich takiego widzą.
Może i Mia miała rację, ale zaintrygował mnie ten Harry. Chciałam go poznać tak bardzo, jak wszystko inne, co znajdowało się w tej szkole. To miejsce kryje w sobie wiele tajemnic.