czwartek, 28 marca 2013

Zwiastun

http://my-little-liars.blogspot.com/

Na tym blogu już pojawił się zwiastun.

Ciągle czujesz, że ktoś Cię obserwuje.Próbujesz sie jak najszybciej pozbyć tego uczucia. Nie wiesz już co zrobić. Lepiej uważaj komu ufasz... Ktoś może Cię zniszczyć... ale skąd możesz o tym wiedzieć. Przecież przyjaciele też Ci tego nie powiedzą, bo zależy im tylko na sobie.

środa, 27 marca 2013

Rozdział 17

Z perspektywy Louisa

-Liam! Chodź tu!-Zawołałem w progu drzwi, trzymając Alice na rękach.
-Zaraz!-odkrzyknął z góry
-Natychmiast! To bardzo ważne-zacząłem się denerwować
-No już schodze-usłyszałem szumy dochodzące z góry. W moim polu widzenia pojawił się Payne.-Co...-bąknął, widząc, kogo mam w ramionach-Co jej się stało? Połóż ją na kanapie.
-Nie wiem. Widziałem, jak wpada na ulice, cala zaplakana. Zacząłem ją gonić. Złapałem ją od tyłu i się chyba przestraszyla. Zaczęła się wyrywać i uderzyła głową w ścianę. Zemdlała prawdopodobnie.-odpowiedzialem mu.
-Jest nieprzytomna. Nie wiesz, co jej się stało?-Zapytał, dotykając czola Alice.
-Nie, chociaż sam chciałbym wiedzieć.-Spojrzałem w stronę kuchni. Wychodził z niej Harry jedząc banana. Kanapa stała do niego tylem, tak więc nie mógł zobaczyć, kto na niej leży.
-Co tam macie?-spytal Styles, podchodząc bliżej. Gdy zauważył Alice, jego oczy szerzej sie otworzyły. Cupnął przy niej i przyglądał się jej w milczeniu.
-Powinniśmy zadzwonić po pogotowie-stwierdził Liam po dłuższym namyśle.
-Poczekajmy do jutra, może się obudzi-powiedział Harry, spuszczając głowę.
-To przynajmniej opatrzmy jej głowę-powiedziałem, widząc, jak krew spływa po jej twarzy.
-Pójdę po bandaże-Styles podniosł się z miejsca.
-Będe musiał też z nim pogadać-westchnął Liam. Wiedzieliśmy, że Harry coś czuje do Alice. Robił dobrą minę, gdy dowiedział się, że Dowson i Jason są parą. Na pewno teraz jest załamany. Sam nie chciałbym być na jego miejscu. Gdyby Eleanor teraz tu leżała, robiłbym wszystko, byleby się obudziła.
Styles zjawil się z apteczką. Trzymał głowę Alice, gdy Liam ją bandażował. Harry popatrzył się na mnie. W oczach miał łzy.
-Nie martw się-poruszałem ustami. Zrozumiał, bo upuścił głowę i pokiwał nią, na znak zrozumienia.
-Zadzwonimy po doktora Lorenza . On nam pomoże.-powiedział Liam, wyjmując telefon z kieszeni. Dr.Lorenz jest to nasz lekarz, który jeździ z nami podczas trasy. Jest bardzo dobrym lekarzem, więc za każdym razem, gdy mamy jakieś dolegliwości, dzwonimy do niego.
-Martwię się.-powiedział Styles.
-Zaraz lekarz przyjedzie. Harry, nie martw się. To silna dziewczyna. Nie wiemy do końca co się stało, że tak się przestraszyła Lou, ale na pewno nam opowie jak tylko odzyska przytomność.
-A gdyby Danielle była na miejscu Alice, też byłbyś tak spokojny?-loczek wybuchnął płaczem.
-Pewnie nie. Wiemy, że się o nią troszczysz i ona na pewno to docenia.-Liam poklepał go po ramieniu.
-Co ty wogóle o tym wiesz. Rozmawiałeś z nią o tym?-Harry wstał i poszedł do swojego pokoju. Czekaliśmy jakieś 15 minut, gdy usłyszeliśmy, że ktoś podjeżdza pod nasz dom.
-Pójdę otworzyć-powiedziałem. W momencie, gdy rozległo się pukania, ja otwarłem drzwi. Stał w nich dr.Lorenz-Dzień dobry-powiedziałem
-Dzień dobry. Gdzie pacjentka?-spytał doktor. On zawsze był konkretny i wolał przejść do sedna, niż owijać w bawełne. Harry zjawił się w pokoju.
-Hmm, to tylko chwilowa utrata przytomności.-stwierdził doktor, po usłyszeniu co się stało i stwierdzeniu diagnozy.-Nic tu po mnie. Jakby się zbudziła to przedzwońcie do mnie. Sprawdzę, czy z jej myśleniem jest wszystko ok, bo czasem jest tak, że ludzie nie myślą normalnie po takich urazach.-Doktor wstał i wyszedł.
-Może jej zmyjemy ten makijaż? Jest cała rozmazana.-powiedziałem.
-Ale czym-spytał Liam. Przypomniałem sobie, że jak Eleanor u nas nocowała, to zostawiła jakiś płyn, którym zmywała swój makijaż. Poszłem po ten kosmetyk. Wręczyłem go Liamowi
-Ty to zrób. Ja nie wiem, jak się tego używa.
Payne wziął płyn i zacząl zmywać z niej makijaż. Wyglądała o wiele ładniej bez rozmazanych oczu.
Usiedliśmy na kanapie, która się znajdowała naprzeciwko Alice i czekaliśmy na cud. Była godzina 00:00, tak więc robiłem się już senny. Liam już dawno poszedł do siebie, jednak ja wolałem zostać z Harrym, który chwiał sie do przodu i do tyłu, jakby miał nadpobudliwość. Oczy zaczęły się same zamykać i nie potrafiłem z tym walczyć.

Z perspektywy Harry'ego.

Wszyscy już spali, a ja dalej siedziałem na kanapie tępo wpatrując się w leżącą Alice. Chciałbym wiedzieć co się stało, zresztą, jak wszyscy. Wstałem i przyklęknąłem przy dziewczynie. Złapałem jej dłoń i zacząłem głaskać ją kciukiem. Chciało mi się spać, lecz wolałem wytrzymać i być przy niej, na wypadek, gdyby się obudziła. Drugą ręką pogłaskałem ją po policzku. Jej skóra była taka przyjemna w dotyku. Wyglądała jak anioł. Oszalałem na jej punkcie, lecz gdy dowiedziałem się, że jest z Jasonem, postanowiłem nie wchodzić im w paradę. Poszłem po koc, którym mógłbym ją przykryć. Otuliłem ją tym czerwonym materiałem i znów usiadłem przy kanapie trzymając jej dłoń w rękach. Poczułem lekki ucisk. Nie wiedziałem, czy to mi się tak zdaje, czy Alice odzyskuje przytomność.
-Alice?-spytałem cicho, jednak nie było żadnej odpowiedzi. Scisnąłem jej rękę, aby wiedziala, że jestem przy niej. Czekałem na jakąś reakcję. Jej powieki zaczęły drżeć. Zacząłem się uśmiechać. Głaskałem jej dłoń, aby czuła się bezpiecznie. Jeden uścisk dłoni, drugi i moje oczekiwanie dobiło sedna. Otworzyła oczy i spojrzała w moją stronę. Bałem się teraz tylko tego, że może mnie nie pamiętać po takim urazie.
-Harry-spytała, prawie niesłyszalnie
-Tak, jestem tu.-powiedziałem. Nie wiedziałem, co mam teraz robić.
-Gdzie ja jestem?-spytała, rozglądając się
-U nas, Lou widział, jak idziesz cała zapłakana, więc poszedł za tobą. Gonił Cię, a gdy cię złapał, zaczęłaś się wyrywać i uderzyłaś sie w głowę po czym zemdlałaś.
-Aha,-powiedziała. Zauważyłem, że po jej policzku spływa łza.-Ile byłam nieprzytomna?
-4 godziny-odpowiedziałem.
-Rodzice wiedzą, gdzie jestem? Mogą się o mnie martwić-zaczęło spływać po jej policzku coraz więcej łez.
-Tak, wiedzą. Alice, nie płacz. Powiesz mi, co się stało przed tym jak zemdlałaś.?-nie wiedzialem, czy pytanie było na miejscu, ponieważ dziewczyna, zaczęła płakać.
-Jason-chlipnęła-byłam pod jego domem zrobić mu niespodziankę, bo powiedziałam mu, że muszę nadrobić zaległości. Miałam zrobioną już połowę tego, co miałam w planach, więc postanowiłam pójść do niego. Gdy stałam pod jego domem zauważyłam, jak całuję się z jakąś dziewczyną.-chlipnęła ponownie-nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Szłam poprostu przed siebie i myślałam, że Lou to Jason. Dlatego tak się wyrywałam.
-Spokojnie-przytuliłem ją.-powinnaś odpoczywać. Dużo miałaś wrażeń jak na jeden dzień. Prześpij się.
-Nie będe spała, po tym, co zobaczyłam-wtuliła sie we mnie. Pozwoliłem jej się wypłakać.
-Ale powinnaś się położyć. Chodź, zaniose Cię do łóżka.-wstałem i wziałem ją na ręce.
-Kiedy ja nie chce...-zaczęła protestować.
-Proszę, zaufaj mi. Chociaż ten jeden jedyny raz.-postanowiłem ją zabrać na ręce, bo bałem się, że jak ona wstanie, to zemdleje. Wolałem nie kusić losu. Weszliśmy do mojego pokoju. Alice rozglądnęła się po pokoju.
-Mógłbyś czasem posprzątać-uśmiechnęła się blado. Położyłem ją na łóżku
-Dobranoc-powiedziałem i skierowałem się do drzwi.
-Harry-zawołała. Odwróciłem się.-Mógłbyś zostać dzisiaj ze mna? Nie chcę być sama-nie spodziewałem się tego, ale nie przepuszcze takiej okazji, by spędzić z nią chwilę, nie ważne jaką. Położyłem się obok niej. Poczułem, jak Alice znowu płacze.
-Nie załamuj się-otarłem jej policzki.
-Ale ja go naprawdę kochałam. Że on mi zrobił takie coś. Myślałam, że mogę mu ufać, że bedziemy tworzyć idealny związek, ale zawsze nic mi nie wychodzi. Może to ja jestem do bani.
-Nie, ty jesteś cudowna. Nawet nie mów, że jesteś do niczego.-przytuliła mnie.
-Cieszę się, że mam takiego przyjaciela, jak ty.
-Taak-powiedzialem z nadzieją, że kiedyś się to zmieni.

Z perspektywy Alice.

Gdy wstałam, przy mnie nie było nikogo. Leżałam sama w tym wielkim łóżku. Rozejrzałam się po pokoju. Pomieszczenie było utrzymane w czarno-bieli. Naprzeciwko mnie stały regały, na których stały nie tylko książki, ale również różne figurki i inne takie. Po lewej na stojaku stała gitara elektryczna oraz głośnik wzmacniający. Zaskoczyło mnie to, ponieważ zawsze myślałam, że to tylko Niall potrafi grać na gitarze, ale może to poprostu dla dekoracji.
Po prawej stało coś na kształt szafki nocnej, gdzie pod spodem były różne magazyny młodzieżowe. Naprzeciwko również stał wielki telewizor, który pewnie Harry ogląda przed pójściem spać. Na ścianach porozwieszane były różne plakaty różnych zespołów muzycznych. Po ukosem na prawo umieszczone były drzwi. Pewnie do garderoby, lub do prywatnej łazienki, lecz wolałam nie grzebać Stylesowi w pokoju.
Gdy się tak rozglądałam, do pokoju wszedł Harry, rozmawiając przez telefon. Gdy widział, że już nie śpię, powiedział do telefonu
-Mike, kończe. Zadzwonię do Ciebie później.-odłożył telefon na ten stolik nocny i usiadł obok mnie na łóżku.
-Jak się spało?-spytał patrząc mi prosto w oczy.
-Uhm, dobrze-powiedziałam bawiąc się palcami.
-Dobrze się czujesz?
-Nie do końca. Jeszcze boli mnie głowa, ale przejdzie.-przypomniałam sobie o wczorajszym zdarzeniu. Po moim policzku zaczęły spływać łzy.
-Oj, Alice. Najwidoczniej musiało tak być. Okazał się draniem i totalnym dupkiem, że przepuścił taką okazję bycia z taką dziewczyną jak ty. Nie płacz, pokaż mu, że jesteś silniejsza, niż myślał.
-Ale ja tak nie potrafie-wydyszałam, ze łzami w oczach, prawie niesłyszalnie.
-Wiem, ale chociaż spróbuj. Nie możesz mu dać satysfakcji z tego, że Cię zranił.-przytulił mnie i zaczął mnie głaskać po plecach. -Chociaż, jak się wypłaczesz to też będzie dobrze.-Odsunął mnie lekko od siebie.-ja ide zrobić Ci śniadanie. Tu masz toalete-Harry wskazał na drzwi, które mnie tak zastanawiały-i są tam w niej nowe ubrania, w ktore się ubierzesz, bo nie będziesz chodzić w brudnych ubraniach. Jakby były za małe to tu masz szafę-wskazał palcem na wielki plakat, za którym pewnie stał ten mebel- i możesz sobie wziąć jakieś moje ubrania-spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Dziękuję-lekko się usmiechnęłam
-Nie ma za co.-przyjaciołom się pomaga-powiedzial Harry i zniknął za drzwiami.
Poszłam do łazienki i zaczęłam się odświeżać. Wyglądałam jak upiór. Podpuchnięte i całe czerwone oczy. Spojrzałam na nowe ubrania. Na tych ubraniach była rownież kosmetyczka w której znajdowały się potrzebne przybory do zrobienia makeup'u.
-Kurczę, o wszystkim pomyśleli-pomyślałam.
Zaczęłam się myć. Wysuszyłam włosy i zaczęłam się ubierać. Wszystko pasowało, z wyjątkiem bluzki. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej pierwszą, lepszą bluzkę. Stanęłam przed lustrem. Jeszcze tylko makijaż. Pomalowałam się, zużyte ubrania złożyłam w kupkę i przyjrzałam się sobie jeszcze raz. Wyglądałam znośnie. Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Postanowiłam sprawdzić, czy przypadkiem mama nie dzwoniła. Gdy zobaczyłam tapetę, znów wybuchłam płaczem. Na wyświetlaczu było zdjęcie Jasona, który się uśmiechał. Ściągnęłam to zdjęcie z jego facebook'a, jednak teraz żałuję, że w ogóle postanowilam być z nim w związku. Do pokoju wszedł Harry z moim śniadaniem.
-O nie-powiedział, gdy zauważył, że w moich oczach znów są łzy. -Alice, co ja mam zrobić, żebyś zaczęła się uśmiechać
-Nic, przejdzie niedługo.-powiedziałam, ze spuszczoną głową.
-Przyniosłem Ci śniadanie. Naleśniki z serem. Mój specjał.-Harry podał mi tacę, na której znajdowało się śniadanie-Dzisiaj wieczorem wszyscy idziemy do klubu. Ty też idziesz-powiedział-nawet nie próbuj się wywijać.
-No okey-zgodziłam sie, choć wiedziałam, że w tym stanie nie dużo zdziałam.

sobota, 23 marca 2013

Zwiastun.

Z racji tego, że mi się strasznie dzisiaj nudziło, zrobiłam zwiastun opowiadania ;)

Może nie jest on najlepszej jakości, bo został stworzony w programie Movie Maker, ale grunt, że coś jest.

Jak Wam się podoba? :D

piątek, 22 marca 2013

Rozdział 16

2 tygodnie później

-Cześć-Jason przytulił mnie od tyłu i pocałował w szyję. Jesteśmy w tak zwanym związku. Mój "chłopak" od momentu kiedy się pojawił zaczął mi z dnia na dzień coraz bardziej się podobać, aż w końcu na spacerze, pocałowaliśmy i to zapoczątkowało naszą miłość. Teraz już wiem, jak to jest być zakochanym.
-To gdzie dziś idziemy?-zapytał, kiedy się odwróciłam.
-Dzisiaj to mam ochotę zostać w domu, mój drogi. Dzienne wychodzenie z domu nie jest najlepszym rozwiązaniem. Nauka mi sama do głowy nie wejdzie.-uśmiechnęłam się zadziornie.
-Oh, no szkoda, no. No nic, chodź, na lunch. Reszta pewnie czeka.-pociągnął mnie za ręke i skierowaliśmy się do stołówki. Wszyscy siedzieli już przy stoliku i ze sobą rozmawiali. Podeszliśmy do nich. Nasi znajomi uśmiechnęli się na nasz widok. Nawet Harry, który ostatnio nie miał humoru.
-Wzieliście nam coś-spytałam siadając pomiędzy Mię, a Stylesa.
-no jasne-powiedziała Craven, podsuwając mi tacę z jedzieniem-dzisiaj musisz zjeść wszystko, inaczej idziemy z Tobą do lekarza-Mimo tej całej maski, jaką Mia sobie tworzy, w środku, jak już wspominałam, kryje się prawdziwy anioł. Od początku, gdy tu przyszłam, nie jadłam nic oprócz jabłek w tej szkole, więc moja przyjaciółka postanowiła się za mnie zabrać. Myślała, że mam jakąś chorobę, ale ja ją wyśmiałam. O anoreksje nie mogła mnie podejrzewać, bo miałam trochę tego ciałka i kości nie były widoczne, jak u osób mających tą chorobą.
Ukradkiem spojrzałam na Jasona. On też mi się przyglądał i gdy wykrył, że patrzę się na niego, uśmiechnął się. Ah, te jego cudowne kości policzkowe.
-Mógłby ktoś zrobić jakiś przypał w tej szkole. Zaczynam się już nudzić.-powiedział Lou, wbijając widelec w panierowanego kotleta, o ile tak mogę nazwać kawałek mięsa, gdzie jedna strona zawierała panierke, a druga, prawie, że w ogóle jej nie miała.
-Malo Ci tych przypałów? Rozwalony kibel, bójka Roberta i Paula, wojna pomiędzy Meredith a Veronicą o Harry'ego, dalej mam wymieniać?-spytała go Mia.
-Ale to było tak dawno...
Rozmawialiśmy tak na temat imprez, przypałów, jakie niedawno miały miejsce w naszej szkole. Wspomnieliśmy również o Eleanor i Danielle-dziewczyny Lou i Liama, które chodzą do szkoły za miastem.
Zadzwonił dzwonek i razem skierowaliśmy ku wyjściu ze stołówki.



Gdy skończyły się lekcje, poszłam pożegnać się z moim chłopakiem.
-Nie zmienisz zdania?-spytał Jason, gdy podchodzilam
-Przykro mi, nauka czeka. Jutro też jest dzien. Na pewno się spotkamy, w końcu to sobota-uśmiechnęłam się
-Dobra, noo.-zaczął wywijać oczami.
-Kocham Cię-zbliżyłam się i pocałowaliśmy się
-Ja Ciebie też-odpowiedział Jason, gdy oderwaliśmy się od siebie

Z perspektywy Jasona.

Po szkole dostałem smsa, z nieznanego mi numeru. Otworzyłem wiadomość i przeczytałem jej zawartość.
"Cześć, skarbie. Tęskniłeś? Przyjechałam Cię odwiedzić. Mam nadzieję, że się spotkamy. Kocham Cię
-Maria"
Maria jest, to znaczy była moją dziewczyną. Byliśmy ze sobą przez 2 lata, jednak kiedy odjeżdzałem, nie chciałem jej ranić i nie kończyłem tego związku. Myślałem, że Maria zrozumie, że to koniec i nie ma sensu tego ciągnąć, ale jak widzę myliłem się.
"Dobrze, gdzie i o której?"
odpisałem jej. Alice dzisiaj musiała zostać w domu, uczyć się, więc mogłem spotkać się z moją dawną miłością.
"No nie wiem, ty znasz się bardziej na okolicy, to może znasz jakąś fajne miejsce?"
odpisała od razu.
"Gdzie jesteś, przyjde tam."
Maria napisała mi, gdzie się znajduje. Ruszyłem na spotkanie.

Gdy dochodziłem do miejsca, z oddala już ją widziałem. Stała do mnie tyłem, ale wszędzie ją rozpoznam. Moje serce zaczęło bić mocniej. Zastanawiałem się, jak jej to wytłumaczę, że znalazłem sobie kogoś i między nami wszystko skończone. Stanąłem przy niej, a ona się odwróciła. Jak zwykle była nieziemsko piękna, jednak, gdy zbliżyła głowę do mojej, aby obdarować mnie pocałunkiem, odwróciłem głowę, więc nie udało jej się.
-Chory jestem-powiedziałem, widząc jej zmieszanie.
-Jeny, tak dawno Cię nie widziałam, tęskniłam za tobą.
-Ja za Tobą też tęskniłem.-odwróciłem głowę. Jeszcze nigdy nie byłem w takiej sytuacji.
-To co u ciebie? Znalazłeś sobie jakąś nową dziewczynę, gdy mnie nie było w pobliżu?-Maria zawsze była zazdrosna. Nie lubiła mieć konkurencji, a gdy ją miała, od razu wróg był eliminowany.
-Nie-skłamałem. Mimo wszystko, Marię darzyłem większym uczuciem niż Alice.
-Będziemy tu tak stać jak pachołki? Chodź, misiek. Przjedziemy się.-pociągnęła mnie za sobą. Zacząłem myśleć. Mieć dwie dziewczyny jednocześnie? Z Marią byłem 2 lata, więc między nami są mocniejsze więzy, niż z Alice. Gdy jestem przy mojej obecnej dziewczynie, nie czuje jakiegoś silniejszego uczucia. Poprostu ona jest dla mnie przyjaciółką z dzieciństwa.
-Wsiadasz?-spytała Maria. Spojrzałem, w stronę, z którego dochodziło pytanie. Brunetka miała na sobie okulary słoneczne i siedziała w czerwonym kabriolecie, patrząc przez ramię w moją stronę
-Wow, skąd ty to wytrzasnęłaś?-złapałem się za głowę. Gdy się spotykaliśmy, nie miała nawet samochodu, a tu taki pojazd.
-Oh, to wszystko dla Ciebie. No już, wsiadaj.
Usiadłem po stronie pasażera i rozkoszowałem się tą obitą skórą, która mnie otaczała. Dotknąłem chyba każdy element tego samochodu.
-Wolałabym, żebyś to mnie tak obmacywał niż ten samochód.
-Przykro mi, wybieram samochód. -Maria klepnęła mnie w głowe.-No co?-spytałem.
-Nic.
Zaparkowaliśmy przy restauracji. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy przeglądać menu.
-Nic nie chcę. Odłożyłem kartę i wyprostowałem ręce na stole.
-Na pewno?-dziewczyna złapała moją rękę. Nie cofnąłem jej.
-Jakos nie mam ochoty.
-Podać coś?-spytała kelnerka podchodząc do naszego stolika.
-Poproszę krem z brokułow, a dla tego pana poproszę wodę niegazowaną-Maria lubiła zamawiać to, co lubi nie pytając się mnie, czy wogóle mam ochotę na coś, co ona ma zamiar zamówić.
-Tyle sie działo, kiedy ciebie nie było-powiedziała Maria-Moja mama dostała zlecenie na uszycie calej nowej kolekcji do Tifanny'ego.-jej mama była projektantką i szyła różne ubrania. Pewnie stąd te auto.-Mike się zaręczył, Ashley zerwała z Jackiem, a David wyjechał do Niemiec. Biedny David, pewnie nie potrafi się tam dogadać-westchnęła. W poprzedniej szkole wszyscy wymienieni tworzyliśmy zgraną ekipę. Znaliśmy wszystkie swoje tajemnice i nikt się nie obrażał, gdy ktoś powie o nim coś złego. Wszyscy, z wyjątkiem Marii. Kelnerka podała nam zamówienie i zacząłem przyglądać się Marii jak je. Może niegrzeczne, ale ja zawsze lubiłem oglądać ludzi, jak jedzą. Siedzieliśmy w tej restauracji jakieś 3 godziny. Zapłaciliśmy i wyszliśmy z budynku. Było strasznie ciemno. Przed wejściem do samochodu, nałożyliśmy dach, aby nie było nam chłodno podczas powrotu. Ruszyliśmy w drogę powrotną. W pewnym momencie, Maria skręciła do lasu, aż stanęliśmy w ślepej uliczce. Dziewczyna zgasiła samochód.
-Mam na Ciebie ogromną ochotę. -Maria wpiła sie w mojej usta. Nie odepchnąłem jej bo nie chciałem tego przerywać. Powoliśmy zaczęliśmy zrzucać z siebie ubrania.
-Tak, za tym tęskniłam, że ja pierdole-powiedziała dziewczyna, nie przestając mnie całować.
Chciałem ją jak najprędzej poczuć. Nie czekając ani chwili dłużej wykonałem ten ruch. Maria zaczęła cicho pomrukiwać. Odczuwałem wrażenie, że ta chwila trwa wiecznie. Zapomniałem nawet o istnieniu Alice. Teraz, liczyła się moja obecna partnerka, z którą teraz przeżywałem chwile namiętności. Zacząłem się poruszać coraz szybciej, a Maria zaczęła być coraz to głośniejsza. Po pewnym czasie nie wytrzymałem już i spuściłem się w jej ciele. Nie mieliśmy prezerwatyw, zdałem sobie sprawę, z tego co zaszło.
-Nie martw się, dni niepłodne-odetchnęła Maria, uspokajając mnie.
-Wracajmy już-opadłem na swoje miesce, zakładając bokserki.
Gdy się ubraliśmy, Maria odpaliła samochód i zaczęliśmy jechać ku mojemu domowi. Gdy wjechaliśmy na podjazd, nastała niezręczna cisza.
-Do jutra?-spytałem
-No oczywiście-nachyliłem się, aby ją pocałować. Nie trwało to długo, ale gdy oderwaliśmy się od siebie i spojrzałem ku domowi, zauważyłem pewną postać stojącą na podeście mojego domu. Wysiadłem z samochodu i zbliżyłem się do "gościa". Im byłem bliżej, tym bardziej widziałem sylwetkę tej osoby. Alice. Stała przed moim domem. Przecież miała dzisiaj zostać w domu i się uczyć.
-Chciałam zrobić Ci niespodziankę, bo myślałam, że cały dzień się nudziłeś, ale widzę, że idealnie sobie zaplanowałeś ten czas-tylko tyle powiedziała. Odwróciła się i zaczęła biec. Postanowiłem ją gonić, jednak ona była szybsza. Miała lepszą kondyncję i ja, po pewnym czasie dostałem zadyszki. Widziałem jak ucieka i oddala się coraz bardziej. Rozejrzałem się po okolicy. Alice biegła w przeciwną stronę, gdzie stoi jej dom. Postanowiłem wrócić do domu i próbować się z nią połączyć, jednak nie wiem, czy da mi to cokolwiek.

Z perspektywy Alice

Biegłam przed siebie ile sił w nogach. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie zobaczyłam. Jason obściskujący się z inną dziewczyną. Dzięki niemu wiedziałam co to miłość. Kochałam go, ale w moje serce został wbity sztylet, który bardzo bolał. Nie miałam pojęcia dokąd zmierzam. Zresztą, już mi to obojętne co się ze mną stanie. Potknęłam się i upadłam. Zdarłam sobie kolano, z którego leciała krew. Nie widziałam już nic, poprzez łzy. Wstałam i biegłam dalej. Wbiegłam na ulice. Samochody zaczęły hamować z piskiem opon, trąbiąc i wykrzykując obelgi do mojej osoby. Nie przejmowałam się tym. Nie bolało mnie to tak bardzo jak złamane serce. Kierowałam się wąskimi uliczkami, nie wiedząc, gdzie się znajduję. Usłyszałam za sobą podjeżdzające auto, następnie trzaśnięcie drzwami. Ten ktoś zbliżał się z moją stronę. Pierwszą osobą, jaka mi przyszła do głowy, był Jason, który przyjechał aby wszystko wyjaśniać, lecz ja nie chciałam go słuchać. Zaczęłam biec, nie oglądając się za siebie. Ta osoba też za mną biegła. Wbiegłam w ślepą uliczką, na około mnie były ściany. Wtedy ten ktoś złapał mnie za ramiona. Odwróciłam się. Nie widziałam jego twarzy, bo było bardzo ciemno. Zaczęłam się wyrywać, krzycząc. W pewnym momencie uderzyłam z całej siły głową o ścianę i potem nie widziałam już nic.

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 15

W sobotę nie działo się nic szczególnego. Przygotowywałam z mamą różne potrawy i desery, aby jutro już mieć o tyle mniej. Cieszyłam się, że moi rodzice ciągle są ze sobą i trwają w tym związku małżeńskim, pomimo wielu trudności życiowych. Jutro również zobaczę całą moją rodzinę, której tak dawno nie widziałam. Z utęsknieniem czekałam na następny dzień.

 

W końcu przyszła niedziela. Jak zwykle, wstałam dosyć późno, czyli o 12. Z dołu dochodziły już hałasy. Po doprowadzeniu się do porządku zeszłam na dół. Tata siedział na kanapie, przy włączonym telewizorze, czytając poranną gazetę i pijąc kawę. Mama krzątała się po kuchni otwierając co chwile piekarnik i oglądała czy coś się przypadkiem nie podpala. Postanowiłam podejść i spytać się, czy może im pomóc.
-Miło, że wstałaś-powiedziała mama na mój widok.
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się
-Zajdziesz mi do sklepu?
-No, jasne-wzruszyłam ramionami. Zresztą nie miałam nic lepszego do roboty.-co mam kupić?
-Mleko do kawy, herbatniki, jakieś oranżady i chipsy, czy coś w tym stylu. Nie wiem co wy tam jecie-mama zapisała mi to wszystko na kartce i wręczyła mi pieniądze.
-Dobra, to ja ide-ruszyłam w stronę wyjścia..
Przechodziłam przez półki sklepowe, pchając pełny już wózek.W pewnym momencie do kogoś dobiłam.
Spojrzałam przed siebie. Mój "poszkodowany" stał do mnie tyłem. Miał na sobie brązowy płaszcz, a na głowie kaptur, który wystawał z szarej bluzy. Gdy go uderzyłam, odwrócił się-Zayn. Wyglądał, jakby nie spał całą noc. No, pewnie nie spał po takiej imprezie.
-Siemka-mruknął
-No cześć, jak było na imprezie?
-Normalnie-zaczał ziewać.
-Ile przetańczyłeś piosenek z Mią, co?-uśmiechnęłam się
-Żadnego. W połowie imprezy gdzieś znikła i nie mogłem jej poszukać. Potem sie odnalazła ale sie zachowywała, jakby ją ktoś podmienił.-popatrzał na półki i zaczął czegoś szukać
-Może Ci pomóc? Widzę, że wyręczacie Nialla w robieniu zakupów-odeszłam od wózka i stanęłam przy Zaynie.
-Jak już tu jesteś to możesz mi się przydać. Szukam wafli ryżowych, ale nie umiem ich znaleźć-spojrzałam na półki. Staliśmy w dziale przyprawy. Wywróciłam oczami. Złapałam go za rękaw i pociągnęłam w odpowiedni dział
-Nie wiem, czy ty dalej masz procenty we krwi, ale pomyliłeś działy.-wzięłam do ręki wafle i mu je wręczyłam-Prosze, oto twoje zamówienie. Jeszcze czegoś szukasz? Mogę Ci pomóc, bo boje się, że znowu sie zgubisz w takim małym sklepie
-Nie nie, to już wszystko. Możemy iść do kasy.-Pchaliśmy wózek i stanęliśmy przy kasach. Ja podeszłam do kasy nr 3 a Malik do kasy nr 7. To były tz. wyścigi, kto pierwszy zapłaci w kasie. Jako gwiazda, on miał o tyle gorzej, ponieważ co chwile zaczepiały go fanki prosząc o autograf, czy zdjęcie. Gdy w końcu Zayn oddalił sie od kas, kawałek wracaliśmy w wspólnym towarzystwie z racji, że chłopcy bliżej mieszkają niż ja.
-Słyszałem, że twoi rodzice mają rocznice ślubu. Życz im wszystkie najlepszego-powiedział mulat na pożegnanie podpalając papierosa, którego wyjął z kieszeni.
-No tak, dzięki-uśmiechnęłam się-może to trochę późno na zaproszenie ale możesz przyjść, będzie zabawniej
-Nie dzięki, wole posiedzieć w domu i wyleczyć kaca-mrugnął do mnie
-To do zobaczenia-skierowałam się w dalszą drogę

-No chodź, chodź, przyjechała Emily, zajmij się nią-powiedziała mama, biorąc ode mnie zakupy. Spojrzałam na zegarek-15:00. Tak wcześnie?-pomyślałam. Poszłam do pokoju na górę. Na łóżku siedziała brunetka ze spuszczoną głową. Gdy weszłam do środka podniosła się i rzuciła mi się w ramiona.
-Alice, tak za tobą tęskniłam. Tyle lat się nie widziałyśmy-powiedziała w moje ramiona.
-Też tęskniłam
Usiadłyśmy na łózku i zaczęłyśmy opowiadać co się działo, gdy się nie widziałyśmy. Dowiedziałam się, że jej brat, Anthony się zaręczył i za rok mają ślub. Rozmawiałyśmy tak długo, że straciłyśmy poczucie czasu.
-Dobra, czas się ubierać-uderzyłam w nogi i wstałam. Podeszłam do szafy, po czym ją otworzyłam i zaczełam przeglądać ubrania.
-Ubierzmy sie podobnie-Emily stanęła za moimi plecami i zaczęła pokazywać, które ubrania mam wyjąć-to będzie do mnie, a ty założysz to.-podała mi komplet ubrań, w który miałam wskoczyć.
-To juz mamy z głowy... Szybko poszło-uśmiechnęłam się do siebie-teraz fryzura i makijaż
Zaczęłyśmy biegać po domu, gonione czasem, jednak po jakimś czasie stanęłyśmy przed lustrem i zobaczyliśmy efekt końcowy. Wręcz zniewalający. Zawsze przy Emily popadam w kompleksy. Ma oryginalną urodę i ciemną karnację. Tylko pozazdrościć. Po jakimś czasie zeszłyśmy na dół czekając na gości. Pomogłyśmy jeszcze mamie podokańczać różne potrawy. Wszyscy zaczęli się zbierać. Ja otwierałam drzwi i witałam wszystkich.
Cała rodzina była już w komplecie. Zastanawiało mnie, dlaczego chłopcy się spóźniają, jednak nie mogłam długo o tym myśleć, bo razem z Emily musiałyśmy  zajmować się naszym młodszym kuzynem Patrickiem. Ma dwa lata, a potrafi nieźle dopiec. Po dłuższym czasie zabawy zadzwonił dzwonek.
-Pójdę otworzyć-powiedziała moja kuzynka. Trzymałam mojego kuzyna na rękach. W ręce miał zabawkę, która rzucił na ziemię. Chciał ją spowrotem, więc się po nią schyliłam.
-Fiu fiu, jaki tyłeczek-natychmiast się wyprostowałam. W drzwiach stał Harry, opierając się o framugę drzwi.-fajnie sie masz-powiedział, rozglądając się po pokoju.
-Weź se nie żartuj. Nigdy byś w takim pokoju nie zamieszkał-postawiłam Patricka na ziemi. Zaczął chodzić po pokoju.
-Kto to?-Spytał Styles patrząc się na niemowlaka
-Mój chłopak. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie.-odpowiedziałam poważnie-Poznaliśmy się niedawno i od razu wiedziałam, że to ten właściwy. Mieszka u mnie, więc jak będziesz do mnie przychodził, on zawsze tu będzie-dopowiedziałam. Harry patrzył się na mnie, czy aby nie żartuje.
-Wszystko z tobą okej? Nie biją Cię tu czasem w domu? Może sie przewróciłaś i uderzyłaś głową o ostry kant. Nie martw się. Pójdziemy do lekarza. Napewno Cię wyleczą.-przytulił mnie i zaczał mnie głaskać po głowie
-Ale to nie jest najgorsze. Jestem z nim w ciąży-Patrick podszedł do mnie i wyciągnął ręce, abym go wzięła. Posadziłam go Harry'emu na kolana
-Ty na prawde potrzebujesz psychiatry-stwierdził Harry, przygryzając wargę. Zaczęłam się śmiać, jednak po pewnym momencie się zorientowałam, że w pokoju jest tylko nasza trójka.
-Ej, a gdzie Niall i Emily.-spytałam
-Może sobie rozmawiają na osobności
-Nie myśl, że już wymieniają śline.-spoważniałam.-Moja kuzynka to porządna kobitka i nie całuje się tak od razu.
-A kto mówił, że Niall nie jest porządny? I nic nie mówiłem, że się całują. To ty sobie to wymyśliłaś-oburzył się Styles
-Poprostu wiem, czego mogę sie po was spodziewać.
-Nie no, teraz to foch z przytupem, Harry odwrócił głowę.
-No przepraszam o królu mój-rzuciłam mu się na szyję-wybacz mi
-Zastanowie się
-Daj go-wzięłam Patricka i wstałam-idę go sprzedać, zaraz wróce.-poszłam na dół, gdzie siedziała cała moja rodzina. Oddałam mojego kuzyna rodzicom i wróciłam do mojego gościa. Po drodze zauważyłam Nialla i Emily jak rozmawiają i co chwilę się uśmiechają, jednak nie postanowiłam im przeszkadzać i wróciłam do mojego pokoju. Styles stał przy komodzie, na której stały fotografie i w ręku trzymał ramkę ze zdjęciem z komunii.
-Strasznie się zmieniłaś-powiedział
-Każdy się zmienia. Ty też pewnie inaczej wyglądałeś jak byłeś mały.
-Nie, ja byłem podobny, a tu nie mogę stwierdzić, że na zdjęciu to właśnie ty. Wygląda to tak, jakby były to dwie różne osoby, ale obie tak samo słodkie-Harry się uśmiechnął pokazując te swoje słynne dołeczki.
-Ano dzięki za komplement.
-Dlaczego z nikim jeszcze nie jesteś-westchnął
-Nie poczułam jeszcze pragnienia bycia z kimś. Znaczy-zrobiło mi się nieswojo-nie zakochałam się jeszcze.
-Że ty wytrzymujesz obok tych wszystkich par.-Westchnął mój przyjaciel.
-Jakoś trzeba
-Alice, chodź tu na chwilę-zawołała mama z dołu.-Twój kolega nie chce nic-spytała, gdy do niej podeszłam-Może dasz mu coś do picia?
-My tam wszystko mamy, nie martw się-przytuliłam ją
-Oh, no dobrze. Może za bardzo sie stresuję-zmykaj już do gościa-poszłam na górę. Oczywiście nie zdziwiło mnie to, że Harry siedział przy moim laptopie. Zawsze interesuję się tym, czym nie musi
-Ty nie wytrzymasz bez patrzenia w moje życie prywatne?-wystraszyłam go. Odwrócił się, zasłaniając ekran z otwartą stroną, na której się znajdował.-Pokaż, co tam oglądasz-podeszłam bliżej
-Nie-Harry próbował mnie zatrzymać
-Przecież Cię nie zbiję, ok? Zaufaj mi. Nic tam takiego nie mam co by mogło Cie zniszczyć-uspokajałam go.
Wyjrzałam znad jego ramienia, którym się zasłaniał. Był na moim elektronicznym pamiętniku, który pisałam sobie w pierwszym lepszym programie do pisania. Przeczytałam wpis sprzed półtora roku. Napisałam go zaraz po tym, jak mój chomik zdechł. Pisało tam, jak bardzo cierpię, że go ze mną już nie ma i bardzo za nim tęsknie. Jednak nie dokończyłam czytać i odwróciłam wzrok.
-Yyy, no, fajnie piszesz-Harry się speszył
-To było rok temu, daj spokój-zaczęłam się śmiać-Tak wogóle, fajna koszula-pochwaliłam. Naprawdę mi się podobała.
-Dzięki. Specjalnie założyłem na tą okazję.-poprawił koszulę, prezentując ją.
-Seksowna.
-Bardziej seksowne jest to , co pod koszulą, chcesz zobaczyć? -Poruszał się w śmiesznym stylu
-Dzięki, ale nie. Oszczędź mi widoku. Zastanawia mnie, czemu oni tak długo ze sobą rozmawiają
-Może wpadli sobie w oko to wiesz... Próbują się zaprzyjaźnić
-No jasne, ty wiesz wszystko najlepiej.
-Przecież jestem Harry, jasnowidz, to jak możesz we mnie wątpić.
I tak zleciało nam na wspólnym gadaniu. Potem przyszła Emily a za nią Niall. Zaczęliśmy się wygłupiać, nagrywać różne filmy i robić zdjęcia. Oczywiście zrobiłam sobie zdjęcia ze Stylesem, bo to grzech nie stanąć z nim przed obiektywem.
Mieliśmy podobne karnacje, więc przy nim nie popadłam w taki kompleks, jak przy Emily. Myślałam, że będziemy się kompletnie nudzić, ale na szczęście wyszło inaczej.



______________________________________
Na nowym blogu, tj. http://my-little-liars.blogspot.com/ dodałam nowe zdjęcie u góry i możecie się dodać Już Teraz do osób obserwujących, jeśli dalej chcecie czytać moje opowiadania :)

czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 14

-Przed wejściem do pokoju z przekąskami, będzie wielki napis "Welcome" . Damy chipsy, paluszki, tiramisu, mufiny, kilka rodzai ciast, banany, truskawki, piwo, wino, cola, whisky, woda, soki. DJ będzie stał przy oknie w salonie, czyli tu. Wyniesiemy stąd wszystkie kanapy i damy je do schowka. Ta impreza musi się udać-Mia coraz bardziej się nakręcała. Właśnie spotkaliśmy sie wszyscy w domu chłopaków, aby wszystko omówić. Postanowiłam przyjść, każdy pomysł sie przyda i chciałam posłuchać jak ta jutrzejsza impreza ma wyglądać.
-Harry, Niall wy zajmiecie się gotowaniem. Wiem, że macie talent w gastronomii, tak więc muszę wam dać pole do popisu.
-Zayn, Liam i Lou, wy zajmiecie się wynoszeniem mebli i ochranianiem tych, które nie zostaną wyniesione przed zniszczeniem. Ja i Alice zajmiemy się dekorowaniem. To musi być niezapomniana impreza roku.
Myślalam żeby potem zrobić pokaz sztucznych ogni na koniec.-Mia poprawiła włosy-Co by tu jeszcze takiego zrobić.-zaczęła się zastanawiać.
-Może potem przyjdzie pani ze striptizem-zaproponował Lou
-Nie nie. To już było na wszystkich większych imprezach. O, zamówie fontanne czekoladową. Jeszcze mogą być specjalne tancerki które będą tańczyć na stopniach, a wszystkie kolorowe światła będą skierowane na nie. Jedna będzie podświetlana na czerwona, druga na niebiesko, a trzecia, co będzie za Djem na zielono. To genialny pomysł-Mia aż podskoczyła
-Zapowiada się huczna impreza-powiedział Liam-tylko kto będzie ich wszystkich pilnował, żeby nikt nie zrobil sobie krzywdy?-spytał
-O to się nie martw. Na pewno jest kilka abstynentów, którzy zajmą się pilnowaniem, bo co to za zabawa bez  picia. -odpowiedziała mu Mia.
Ja tylko się przyglądałam. Akurat nie miałam żadnych pomysłów, aby zabłysnąć, więc oglądałam suchałam wymiany zdań.
-To my już idziemy do kuchni. Mamy dużo roboty, chodź Niall-Harry wstal z miejsca i kierował sie w stronę kuchni.
-To my też już idziemy, chłopaki, do dzieła.-zakomenderował Zayn
-To i my zabierzmy się do roboty-westchnęła Mia
-Co mam robić?-Spytałam
-Zajmij się ogólną dekoracją. Daj obrus na stół, porozkładaj szklanki, powywieszaj napisy i serpentyny, a ja zajmę się ustawianiem oświetlenia i robienia stopni dla DJa i tancerek. Jeszcze będe musiała zamówić te dziewczyny. Jeny, ile roboty-Craven się załamała
-Spokojnie, wszystko się uda. Wszyscy zapamiętają tę imprezę i to na długo.
-Mam taką nadzieję.
Zaczęłam pracować. Zaczęłam od wywieszania napisów. Poszłam po drabine i się po niej wspięłam, aby móc zaczepić ten jakże zacny napis "WELCOME". Zaczęłam się nachylać, ponieważ napis był trochę duży i jedną końcówkę tego papieru przykleiłam obok siebie, a drugą muszę trochę dalej.
-Przytrzymać się?-ktoś powiedział. Przestraszyłam się i z racji tego, że się wyciągałam, podskoczyłam i drabina zaczęła się chwiać. Ktoś podbiegł i ją przytrzymał, abym mogła spokojnie na niej ustać. Spojrzałam w dół. Jak się okazało, sprawcą tej zaistniałej sytuacji musiał być kto?? (sama sobie możesz odpowiedzieć)


Harry. Stał właśnie na dole i przytrzymywał drabine, abym nie spadła. Postanowiłam skorzystać z tego gestu i wyciągnęłam się, aby wywiesić drugi bok. Z racji tego, że miałam luźną bluzkę, odsłoniła się trochę, pokazując moje ciało
-Fiu fiu-zagwizdał Harry-jaki seksowny brzusio
Spojrzałam w dół. Takie komentarze mógł zatrzymać dla siebie. Postanowiłam nie robić mu żadnej awantury. Rzuciłam w niego taśmą klejącą
-A idź już sobie. Nie potrzebuję Cię
-Ranisz mnie-powiedział Harry, uśmiechając się zadziornie.
-To już twój problem, że mnie nie jarasz
-ooo, jeszcze zobaczymy-Styles się odwrócił
-Chłopaki do garów-powiedziałam z uśmiechem, że w końcu mogłam się odegrać płci przeciwnej, za takie zagrywki.
-Pożałujesz-zaczął mi wygrażać
-Ale się boję
-Idę sobie, nie będę rozmawiać z taką osobą jak ty... W ogóle co ty masz za robote, wywieszasz jakieś śmieci, które potem wylądują w koszu. Ja tworzę sztukę, swoją własną. Gotowanie to nie lada wyzwanie
-Tak więc żegnaj, władco garnków i łyżek-powiedziałam z powagą prostując się jak żołnierz przed generałem. Po jakimś czasie nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, jednak Harry tego nie słyszał, bo sobie już poszedł.
Zabrałam się za dekorowanie stołu z przekąskami. Hmm, trzeba znależć obrus. Poszłam do kuchni, gdzie kszątał się Harry, a Niall stał przy lodówce i wyjadał z niej wszystko. Słyszałam, że o czymś rozmawiają, tak więc stałam za ścianą i słuchałam o czym rozmawiają
-Kurcze, nie chce mi się iść na tę imprezę-powiedział Horan
-No mi też, ale co zrobić. Mus to mus. Trzeba zrobić przyjemność z naszej obecności dziewczynom, które wzdychają na nasz widok.
-Wogóle, słyszałeś, że Alice w niedziele robi jakąś impreze?
-Podobno to jest rocznica jej rodziców, ale nie wiem która. Kurcze, fajnie by było do niej przyjść. Przynajmniej wiedziałbym jak ma w środku
-To czemu nie zrobisz jej wjazdu na chate?-spytał Horan
-Czekam na odpowiedni moment-postanowiłam już więcej nie słuchać. Weszłam do kuchni, a gdy chłopcy zauważyli moją obecność, przestali ze sobą rozmawiać
-Co tak ucichliście? Lubię sobie posłuchać co mówicie na mój temat-uśmiechnęłam się
-Podsłuchiwałaś?-spytał Niall z pełną buzią
-Tak głośno rozmawialiście, że nie dało się tego nie słuchać-wyjrzałam nad ramię Harry'ego, które stał do mnie tyłem.-królu garów, co tam gotujesz dla swoich poddanych?-wsadzilam palec do miski i spróbowałam
-Tiramisu, moja służebnico-odpowiedział patrząc na mój profil, gdy wychylałam sie znad jego ramienia.
-Zacnie smakuje. Z której księgi czarów masz ten przepis?
-Ten przepis przechodził ustnie z pokolenia na pokolenie.
-Proponuję zapisać dla potomnych-położyłam głowę na jego ramieniu-A to co to?-wskazałam palcem na żółtą miskę
-To jest moje dzieło, jak chcesz możesz spróbować. To jest shake bananowy. Moje domowe arcydzieło-powiedział Niall.
-Oo, na pewno spróbuje-podeszłam do półki , gdzie najprawdopodobniej znajdowały się obrusy-Ale to później, jak skończe swoją pracę.-Wtedy przypomniałam sobie o czym chłopcy rozmawiali-A właśnie. Słyszalam, że chcecie do mnie przyjść. Wpadnijcie w niedziele
-Naprawde możemy? A twoi rodzice się nie obrażą?-Zapytał Horan. On chyba ma już to we krwi, że jest taki niesmiały
-Im więcej ludzi tym lepiej. Wpadajcie o 16:00, ale nie pokazujcie się bez prezentu dla moich rodziców. To 20 rocznica ślubu, tak więc trzeba to jak najlepiej uczcić-puściłam im oczko. Wyjęłam obrus i kierowałam sie do salonu.
Rozłożyłam biały materiał. Strasznie był pognieciony, tak więc wolałam je wyprasować. Poszłam po deske do i żelasko. Zaczęłam prasowac. Bałam się, ze spale ten obrus, ale dobrze mi poszło. Rozłożyłam wszystko na stole tak jak powinno być, dołożyłam sztuczne kwiaty dla lepszego efektu i mogłam pójść pomóc Mii.
-Dobra, ja już jestem gotowa, coś ci pomóc?
-Nie musisz już nic robić. Jak chcesz to mozesz juz iść do domu, bo pewnie musisz też coś w domu pomóc.
-No ok, ale jakby co, to jestem pod telefonem
-Napewno sobie poradzimy. Dziękuję za pomoc i że wogóle przyszłaś.
-To miłej pracy-przytulilam Mię i kierowałam sie do domu.

_____________________________________

Macie Harryego i macie romans xD

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 13

Gdy stałam przy szafkach ktoś zasłonił mi oczy.
-Siema, Alice. Jak się masz?
Odwróciłam się. Jason stał przede ze mna z brązowym pudełkiem w rękach
-A dobrze, a ty jak się czujesz? Masz już jakichś kolegów? Dziewczynę, kogokolwiek?-Zaśmiałam się
-Kolegów mam, dziewczyny nie ale za to mam babeczki dla ciebie
Zaskoczył mnie tym.
-Ale nie musiałeś. Babeczki są teraz bardzo drogie-zauważyłam.
-Sam je upiekłem. Obraże się, jak nie spróbujesz.
-Coś nie chce mi sie wierzyć, że zrobiłeś je samodzielnie.
-Dobra, może nie sam, ale większość-przyznał się
-No to daj, spróbujemy.
Wzięłam jedną babeczkę i ugryzłam kawałek. Przyznam, że była boska, w porównaniu z tymi co są w sklepach. Naprawdę musiał się starać, że mają taki niepowtarzalny smak, jednak nie mogłam się długo delektować, bo zadzwonił dzwonek.
-Do zobaczenia na lunchu-przytuliłam Jasona-cześć-ruszyłam w stronę klasy. Akurat mam chemie, ale za mną siedzi Niall, to nie bardzo mam sie czym przejmować. Aktualnie przerabiamy reakcje w elektorolizarze. W miarę prosty temat, ale lekcje, w jaki sposób są prowadzone jest przerażający. Nauczyciel rozdaje karty pracy, które musimy robić przez całą lekcje, siada przy biurku i zajmuje się swoim laptopem, czyli grą w simsy. Nigdy nie pomyślałabym, że ludzie w takim wieku interesują się takimi grami. Dziwne jest nawet to, że pan Huston wogóle w coś gra. Tak więc wracając do tematu lekcji, nikt nie robi tego, co mamy zrobić. Każdy zajmuje się sobą.
-Ale jestem głodny-powiedział Niall, ziewając
-Istnieje legenda, że Horan kiedyś nie był głodny-powiedziałam do siebie.
-Ej to nie moja wina, że mam szybką przemiane materii-oburzył się blondyn.
-Współczuje chłopakom. Codziennie muszą chodzić do sklepu, bo lodówka ciągle stoi pusta-zaczęłam się śmiać.
-Zazwyczaj to ja robie zakupy

-Przykro mi.-wiem, że robienie zakupów spożywczych nie jest największą atrakcją, tak więc wiem jaki to ból. Najczęściej ja robie takie zakupy, ze względu na to, że rodzice późno wracają i jak oni mi to mówią: spacer mi się przyda. Dotleniam zg. Taak, właśnie widze. Im częściej robie zakupy tym bardziej staję się głupsza, ale mniejsza z tym.
-Właśnie mi się to podoba. Zawsze kupuje coś dla siebie i jem to przed powrotem do domu, źeby chłopcy mi tego nie zjedli. Im kupuje to co musze, a sobie to co chce-Niall się uśmiechnął
-Nie wpadłam na to, żeby jeść coś co sobie kupiłam przed powrotem do domu.-tak naprawdę, zawsze chciałam sobie coś kupić jak byłam w sklepie, ale nie mamy zbytnio pieniędzy, tak więc nie zasmakuje tego luksusu.
-A jak było na sesji zdjęciowej?-zagadnął Niall.
-Jakoś poszło. Muszę się zjawić za miesiąc na kolejnej sesji
-Mam nadzieję, że zobaczę cię w gazecie na okładce-zaśmiał się
-Musisz jeszcze na to poczekać. Narazie będe widnieć w dziale urody.
-Napewno kupie tą gazetę, a ja ona się nazywa?? Bo wiesz, nie chce kupować wszystkich gazet, bez przesady.
-teenVOGUE-odpowiedziałam.-mam nadzieję, że założysz jakiś fanklub Alice Dowson
-Napewno. Znać taką gwiazdę to dla mnie zaszczyt.
potomni będą wiedzieć, że Niall Horan z tego zespołu przyjaźnił się z tą słynną Alice Dowson, rozchwytywaną fotomodelką przez wszystkie magazyny
-No no. Już nie snuj takich planów na przyszłość. To wy teraz robicie wielką kariere i macie miliony fanów. Nie zauważyłeś?
-Też będziesz tyle miała, nawet jeszcze więcej. Każdemu facetowi się spodobasz, a czasopisma, które będą miały cię na okładce zbiją na tym fortune.
-Rozumiem, że moja twarz to niezły patent na zarabianie-drażniłam się z nim
-Może i też, ale wogóle dziwi mnie to, że nie jesteś w związku. Taka ładna, a samotna
-Ty lepiej mów o sobie-taki znany, tyle fanek, a zaspokaja się reką-wybuchłam śmiechem.
-Właśnie odkryłaś mój sekret, ale nikomu nie mów-Niall chwycił się za głowe

-Obiecuję, że nikomu nie wygadam.
-Obiecaj-Niall Wyciągnął rękę.
-Przysięgam na mały paluszek, że nie wygadam twojej tajemnicy-splotłam mój paluszek z jego paluszkiem
-To teraz mogę spać spokojnie-zaśmiał się.
-Nie wygadam twojej tajemnicy, ale nikt nie mówił, że mam nie wspominać o niej jak będziemy sami-zaczęłam go straszyć.
Akurat zadzwonił dzwonek. Wstaliśmy ze swoich miejsc i kierowaliśmy ku wyjściu. Niall Objął mnie w szyi i szliśmy w kierunku szafek. Oczywiście ten gest jest czysto-przyjacielski, więc dziewczyny z mojej szkoły mogły być spokojne. Póki co, nikt nie zabierze im ich Niallka, jak ona to mówią. Pożegnałam się z moim przyjacielem, słowami "do zobaczenia na lunchu", wyjęłam swoje książki potrzebne na następną lekcje i skierowałam się ku ławce, na której siedziała Mia z Zaynem na przerwach . Ostatnio z Craven się trochę oddaliłyśmy. Ona spędza czas z Malikiem, ja z Jasonem i resztą ekipy.
-Siema-przywitałam sie z nimi i usiadłam obok Mii
-Cześć mała, wpadasz w sobote?-No tak... Sobota. Dzien wielkiej imprezy organizowanej w domu Mii. Cała szkoła przychodzi. Ostatnio wszyscy żyją tym wydarzeniem, jakoś ja nie podzielałam ich entuzjazmu.
-Muszę pomóc mamie w zakupach na kolację rocznicową.-W niedziele przypada 20 rocznica ślubu moich rodziców. Zjeżdzają się wszyscy-dziadkowie, babcie, kuzyni, kuzynki ciocie i wujki. Muszę pomóc mamie w tym wnym dla niej dniu, tak więc postanowiłam zrezygnować z tej imprezy.
-Mam nadzieję, że wiesz co tracisz-Mia dźgnęła mnie ramieniem
-Tak, wiem. Ominąć taką imprezę, to grzech.-stwierdziłam. Szczerze? Nie interesowało mnie to gdzie spędzę sobotę. Miałam do wyboru-pilnowanie, czy aby nikt się nie upił lub gotowanie z mamą przy muzyce. Wybieram drugi wariant.
-Ale dzisiaj nudno w tej szkole, Zayn, idziemy na jakieś piwo?-Powiedziała moja przyjaciółka do Malika. Ostatnio często zmywali się z zajęć, może dlatego tak bardzo się od siebie oddalamy-poprostu nie widzimy się tak często. 

-Z Tobą zawsze-mulat uśmiechnął się chytrze. Ciekawe, kiedy oznajmią nam, że są razem. Wszyscy na to czekamy. Zayn i Mia wstali z ławki i kierowali się ku wyjściu. Smutne, nawet się nie pożegnali. Wstałam z ławki i kierowałam się do sali. Pod szafkami zastałam Jasona-Jednak nie spotykamy się na lunchu-zaśmiał się-Jak widać, a masz coś ważnego mi do powiedzenia?-powiedziałam z udawaną obojętnością.-Idziesz do Mii w sobote?-spytał-Nie, nie ide. Będę z mamą piec ciasta i inne takie na kolację rocznicową moich rodziców. -Ah, tak. Pewnie zapowiada się miły wieczór-mrugnął do mnie-Chcesz to wpadnij w niedziele o ile nie będziesz na kacu-zaśmiałam się-Nie piję. Wole wytrzymać do końca, filmować innych pijanych ludzi, świetnie się przy tym bawiąc. Potem pokazuje im te filmiki i oglądam ich przerażżone miny. Niektórzy mi płacą za usunięcie, byleby nikt się nie dowiedział-powiedział
-No to przyjdź w niedziele. Przynajmniej nie będę się nudzić z kuzynami-Nie, nie chce się narzucać. Może innym razem.-Hm, no dobrze, ale obiecaj, że wpadniesz na jakąś imprezę rodzinną. Rodzice jeszcze nie wiedzą, że tutaj jesteś.-Obiecuję. Na pewno za niedługo spotkamy się na jakiejś wspólnej kolacji-mrugnął Jason 

____________________________________________
Byłabym wdzięczna, gdybyście pisały jakieś komentarze. Wiem, że napewno są 3 osoby, które komentują. Możecie przeciez możecie komentowac z anonima, to ja nie wiem co was powstrzymuje. Bede wdzieczna za komentarz i polecenie tego opowiadania.
Piszcie, jak rozdział wyszedł. Następnym razem się poprawie:)